poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 7


                                  

~2 godziny później, oczami Harry'ego.~

Ech, żeby tylko nic jej się nie stało.. I dziecku. To nie moje, ale martwię się o niego. Boże, co się ze mną dzieje!? Co ona ze mną robi? Nie poznaje sam siebie. Minęło już tyle czasu, muszę się dowiedzieć co z Willy.

- Przepraszam, wie pani może co z Willy? - zatrzymałem pielęgniarkę, która wcześniej zapisywała moje dane osobowe.

- Tak, właśnie do pana szłam.. niestety, ale mam smutne wieści. Twoja dziewczyna..

- Co z nią!? Żyje!?

- Tak, ona żyje, ale nie udało nam się uratować dziecka. Bardzo mi przykro. - odpowiedziała spuszczając głowę.

Łzy mimowolnie nagromadziły mi się do kącików oczu, lecz natychmiast je przetarłem, przecież nie mogłem pokazać słabości przez jakiegoś bachora.

- Czy mogę się z nią zobaczyć? - spytałem niepewnie.

- Tak, proszę. Sala numer 765. 


Pobiegłem jak najszybciej do windy, i wcisnąłem piętro. Byłem strasznie wystraszony... Otrzepałem się, co się ze mną dzieje?! W sumie to w ogóle nie powinienem się przejmować, ale.. Eh, znalazłem ją, więc należy do mnie! Jest moja i wróci ze mną do domu!

W końcu dotarłem. Stanąłem przed zamkniętymi drzwiami na których widniały numer 765. Przycisnąłem energicznie klamkę, pchnąłem drzwi i wbiegłem do sali. Spała. Podeszłem do łóżka, usiadłem na krzesełku obok, schyliłem się i zdjąłem włosy z oczu. Hmm, chętnie bym ją przeleciał, jest piękna. Z zamyślenia wybił mnie szept.

- To chyba jej chłopak.
- Tak bez ślubu?
- Co się dzieje z tymi nastolatkami?

Wściekłem się gdy to usłyszałem, już miałem wstać i dogadać tym wścibskim babą, ale do pokoju wpadł Zayn, razem z Jane.

- Hej i co z nią? Jak dziecko? - spytała zmartwiona blondyna.

- Hej. Jej stan jest stabilny, ale dziecko nie żyje. - dodałem.


Starałem się ukryć emocje pod parsknięciem i mało zainteresowaną miną.
Jane wybiegła z płaczem, a Mulat razem za nią.

Po jakimś czasie wrócili. Zayn poklepał mnie po ramieniu, a ja zgromiłem go spojrzeniem, po czym oddalił się o krok.

- Harry, idziemy po coś ciepłego do picia. Przynieść Ci coś? - spytała Jane.

- Tak, kawę. - odpowiedziałem.

Uh, nareszcie sobie wyszli. A te głupie baby dalej się gapią i plotkują, mam nadzieje, że się uspokoją, bo nie ręczę za siebie.

- h h h Harry? - cichym i łamiącym się głosem spytała.

Kiedy usłyszałem jej głos szybko się poderwałem, złapałem za rękę i patrzyłem w jej przymrużone oczy od światła.

- Jestem tu.

- Co z moim dzieckiem? - zapytała.


Nie wiedziałem co powiedzieć, nie obchodziło mnie ono, ale Will będzie załamana. Jakich mam użyć słów, żeby jej nie zranić? Chyba takich nie ma.

- Willy, dziecka nie dało się uratować. Przykro mi. - mówiąc to spuściłem wzrok. 


~Oczami Willy~


Mój Boże, moje dziecko. Nie ma go. Może to i lepiej? Nie będzie patrzyło na cały ten bajzel w moim życiu, ani na Harry'ego. W ogóle to on pewnie się cieszy.

- Nie udawaj smutnego. Dobrze wiem, że się cieszysz. Ja też, nie będzie chociaż cierpieć tak jak ja i nie będzie musiało Cię znać. - odpowiedziałam z ogromnym smutkiem.

Czułam jak moje serce kołacze i ciężko było mi nabrać powietrza. To przez niego się tak zachowuję. On tak na mnie działa.

-Coś Ty powiedziała!? - wrzasnął.

- To co słyszałeś. Powinnam dążyć do doskonałości, a nie zatracać się tu z wami!

- Nie podoba Ci się tu? To spierdalaj na tą melinę. Jeśli nie chcesz ze mną zostać, to proszę bardzo! To nie moja wina, że ten chuj dodał Ci coś, trzeba było się pilnować, a nie obściskiwać z pierwszym lepszym. Droga wolna... - warknął.

Złapał mnie za nadgarstek i mocno ścisnął. Jego oczy pociemniały i pokazały się ostre linie policzkowe. Przybliżył się do mojej twarzy, czuć było woń mięty, papierosów i perfum. Nagle straciłam panowanie nad Sobą, czułam się jak lalka.

- Ale ja nie chcę odchodzić, ponieważ mi się tu podoba... z Tobą. To jest w tym wszystkim najgorsze. Miałam takie głębokie plany po mimo zachowania i pracy mojej matki, jednak zawsze chciałam żyć tak jak wy... adrenalina, alkohol, prochy, wyścigi samochodowe. Poza tym nie mam gdzie pójść.

- Pracy Twojej matki? Co mam przez to rozumieć? Alkohol, prochy, adrenalina.. Wyścigi samochodowe! Jak stąd wyjdziesz pojedziemy to Drift Night, ale na nasz, bo w tedy byliśmy u Drake'a. - odpowiedział z intrygą w głosie.


- To nie jest dobry moment, żeby rozmawiać o mojej matce. Em, super, ale obiecujesz, że pojedziemy?

- Tak, obiecuję. - dodał z wielkim uśmiechem na twarzy.

Przybliżył się mocniej do mojej twarzy lekko muskając palcem mój policzek, eh, nie mogę pozwolić, żeby mnie pocałował. Muszę szybko coś wymyślić.

- Gdzie jest Emma? Od powrotu z wyścigów jej nie widziałam.

Zauważyłam lekkie zawiedzenie i przede wszystkim zdziwienie na jego twarzy w momencie oddalania się. Brawo, Willy! Genialnie.

- Nie wiem, sam się zastanawiałem. - warknął.

Z naszej rozmowy wybili nas Jane i Zayn wchodząc na salę. Strasznie się cieszę, że ich widzę. Rozwieją napiętą sytuację pomiędzy mną, a Harry'm. Jane zapytała czy pojechać po moje ciuchy do mojego domu, bo jutro rano wychodzę ze szpitala. To dziwne, straciłam dziecko, a tak szybko chcą mnie wypuścić. Tak czy inaczej zgodziłam się. Podałam numer domu, a znajomi pożegnali się i zniknęli za drzwiami. Teraz czeka mnie długa i ciężka noc razem z tymi wścibskimi babami. Nie wiem jak ja to przetrwam. Japy im się nie zamykają, ile można kłapać!? Dobra nie ważne, kładę się spać, jestem wykończona. A rano.. rano trzeba wstać. 

~paręnaście godzin później, rano.~
Ugh, kto odsłonił żaluzje? Tak dobrze mi się spało. Najchętniej to w ogóle bym się już nie chciała obudzić. Śnił mi się Zayn. Palił papierosa uśmiechając się lekko do mnie. Opowiadał różne historie, śmieszne i trochę straszne. Był miły i opiekuńczy. Cóż, marzenie. Jak to mówią: "Nie rezygnuj z marzeń. To, że coś nie dzieję się teraz, nie znaczy, że nigdy nie nastąpi." Czy jest  w tym prawda? Nie wiem.

- Wstawaj księżniczko. - przebudził mnie głos lekki i miły.

 Otworzyłam oczy i zobaczyłam w promieniach słońca uśmiechniętego Zayna. Ugh, o wilku mowa.

- Co się stało, że Harry nie przyjechał i puścił Cię samego? - zapytałam zaciekawiona.

- Spokojnie. Czeka w aucie, musiałem przyjść sam, ponieważ ważny człowiek do niego zadzwonił.

- No dobrze. Masz moje ciuchy? - spytałam.


- Tak, proszę.

Podał mi ubranie i pomógł wstać z łóżka, następnie udałam się w stronę łazienki, aby się odświeżyć. Wzięłam szybki prysznic i założyłam to, nagle usłyszałam pukanie, to był Zayn. Strasznie się niecierpliwił. 

- Już wychodzę, moment. - oznajmiłam.

- Mam nadzieję, bo miałem już dość siedzenia w aucie.

Czyli to nie Zayn tylko Harry? Tak, to jego lekko o chrypiały i seksowny głos. Na szczęście już wychodzę. Szarpnęłam za klamkę i popchnęłam drzwi, stanęłam przed nim jak wryta, nie wiedziałam co robić. Dokładnie lustrował moje ciało, co ułatwiały mu moje krótkie spodenki.

- Gdzie Zayn? - burknęłam.

- Może tak najpierw byś się przywitała? A co z tęskniłaś się za nim? Ja Ci nie pasuję? - zasypywał mnie kolejno pytaniami.

- Witaj. Tak stęskniłam. Nie, nie pasujesz. Lepiej? - odpowiedziałam sarkastycznie.

- Nie. Chodź już. - burknął.

Widać było złość, zaczerwienił się na policzkach, a jego oczy błyszczały przeraźliwie, przetarł delikatnie włosy i wskazał palcem, abym szła pierwsza. Nawet pożartować Sobie nie można, od razu wpada w szał. Co z nim nie tak?

- Nie podziękujesz za to, że znowu uratowałem Ci tyłek? - zapytał ze złością.

Obróciłam się w jego stronę, był przerażająco blisko. Nasze czoła stykały się, a policzki lekko czerwieniały. Złapał mnie za nadgarstek i bardzo mocno ścisnął.

- Dziękuję, nie trzeba było. Mogliście mnie zostawić na chodniku i nie mielibyście żadnych problemów.

- Ciężko by Ci się żyło. Bardzo ciężko. Nikogo tu nie znasz, każdy mógłby Cie wykorzystać. To jest Detroit, a nie kurwa Honolulu! Tu nie ma granic, zniknęły wiele lat temu! - wykrzyczał.

- Ale moje dziecko by żyło! - krzyknęłam, wyrwałam się z jego objęcia i rzuciłam do ucieczki. Niestety nie na długo, ponieważ w drzwiach złapał mnie Zayn.

- Ej, mała, co jest!?

- Zabierz mnie od niego! Proszę... - wypowiedziałam to łamiącym się głosem, wtuliłam się w talię Zayna, a on odprowadził mnie do auta.

- Wiedziałem, że to tak się skończy. Zaczekaj tu. - oznajmił i wszedł z powrotem do szpitala. 


~oczami Harry'ego~

Pieprzona suka! Nie dość, że ratuję jej już drugi raz dupę to jeszcze nawet nie podziękuje, a na koniec ucieka. Chuj mnie obchodzi jej pieprzony bachor, mogła się nie puszczać, to wtedy ten chłopak niczego by jej nie dosypał!

- Ej, stary daj spokój! Ona dopiero straciła dziecko, jest sama, nie zna nas. Zluzuj. - usłyszałem cichy głos Malika.

- Kurwa, ratuję jej dupę, a ona nawet nie podziękuje...

- Daj jej czas.

- Nie umiem. - warknąłem i wyszedłem w stronę auta.

Otworzyłem drzwi od samochodu, a za mną szedł Malik trzymając portfel w ręce.

- Zapnij się, mała. - burknąłem.

- Nie mów do mnie mała. - odpowiedziała krzyżując ręce na piersi.

~oczami Willy~

- Zamknij się kurwa i zapnij ten pieprzony pas! - wrzasnął patrząc się w lusterko.

Podskoczyłam lekko ze strachu, a Zayn szepnął coś na ucho Harry'emu. Wyraźnie się uspokoił. Dziwne... Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, aż wreszcie ruszyliśmy. Z zegarkiem na ręku jechaliśmy 7 minut, zajeżdżając na posesję zauważyłam za płotem Emmę. Krzyczała coś do telefonu, była strasznie zdenerwowana. Ciekawe co się stało...

Wysiadając z auta wypadł mi telefon, który zaraz podniósł Harry i podał mi bez szczególnego zainteresowania, następnie przybiegła do niego Emma i czule pocałowała w usta, on odwzajemnił to oraz ścisną mocno pośladki, ta wskoczyła mu na ręce i weszli tak do środka. Eh, jest bardzo silny. 


~godzinę później~

Ugh, wszystkich wywiało z domu, pojechali po zakupy, tylko Malik zastał, ale jest teraz w łazience i wydaje mi się, że bierze prysznic, zapewne zaraz do mnie przyjdzie.
Siedziałam przy kominku cicho nucąc melodię do 'Best Song Ever'. Bardzo ją lubiłam, ale wyszło na to, że nie tylko ja. Zayn stanął nade mną opierając się o ścianę i zaczął razem ze mną nucić. Przysiadł się obok i delikatnie oparł głowę o moje uda, patrzył wprost w moje oczy, aby wypatrzeć reakcję. Nie przeszkadzało mi to, było nam ciepło, a nie powiem, strasznie zmarzłam.

- Jak się trzymasz, mała? - zapytał smutnym głosem.

- Dobrze, muszę dać sobie radę. - odpowiedziałam.

- Eh, strasznie mi przykro, że.. no wiesz. Wiesz jaka to płeć była?

- Tak.
Miałam strasznie mały brzuszek i nic nie było widać, ewentualnie ktoś mógł pomyśleć, że przytyłam. Byłam w 17 tygodniu ciąży, a dziecko ładnie się ułożyło, więc szybciej mogli sprawdzić jaka płeć. To była dziewczynka. Mała słodka kruszynka.

- Strasznie mi przykro. Ja też zawsze chciałem mieć córkę... Przepraszam, chyba nie powinienem tego mówić.

- Nic się nie stało. Zaszłam w ciążę, dlatego, że mnie zgwałcono i tyle. Nie powinnam się przejmować.

- Zaakceptowałaś je i to jest najważniejsze. Poza tym Harry mówił coś o 3 miesiącu...

- Tak, powiedziałam mu, że jestem w 3 nie 4. Nie wiem czemu, nie wiem kogo chciałam oszukać, może myślałam, że bedzie mniej cierpieć. Nic nie czujący płód, ale przecież to i tak nowe życie..

Nie wytrzymałam. Zaczęłam strasznie płakać, wcześniej zdawałam sobie sprawę ze straty dziecka, ale teraz, kiedy wszystko do mnie dotarło... Emocje wzięły górę, coś we mnie pękło.

- Chodź do mnie, mała, wszystko będzie dobrze, zaopiekuje się Tobą. Obiecuje.

Złapał mnie lekko za nadgarstek i przyciągnął do siebie, czułam się strasznie bezpieczna. Do tego zanurzyłam się w pięknej woni wanilii, dymu papierosowego oraz perfum. Ten sam zapach, nutka wanilii nosi mnie w obłokach, jak wtedy, gdy zasłabłam...

- Jeszcze do tego.. Harry. - fuknęłam - Jest kompletnie bez uczuć. Ty jesteś inny, taki delikatny, miły... Mimo tego bad boy. Jane zapewne jest z Tobą szczęśliwa.

- Zapewne tak... - burknął - Eh, Harry już taki jest, wątpię, że się kiedykolwiek zmieni. - dodał po paru sekundach.

- Zayn, zawieź mnie do domu. Nie chce robić wam kłopotu.

- Wiesz, że nie mogę, a na pewno nie w tym stanie. Zostajesz tu ze mną i nigdy więcej nie myśl, że robisz nam.. mi kłopot, to znaczy, emm, Harry na pewno zaczął by Cię szukać, byłby wściekły, wiesz o co chodzi.

- Tak tylko zapytałam... Nie jestem jego własnością! Nie chce być.

Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie jeszcze z 10 minut, kominek zaczął przygasać, więc Zayn szybko wstał i wrzucił parę klocków drzewa. Kucnął koło mnie i przejechał palcem po policzku.

- Ej, mała, masz łaskotki? - spytał z intrygą w głosie.

- Nie. - skłamałam.

- A ja chętnie to sprawdzę. - dodał i zaczął mnie gilgotać.

Wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam biegać po całym domu szukając schronienia. Na próżno, kiedy wracałam do salonu złapał mnie w pół i upadliśmy na sofę, dalej nie przestając mnie gilgotać zaczął krzyczeć 'DJ Malik, DJ Malik w akcji!', śmiał się, a ja razem z nim. Nie mogłam już wytrzymać, znowu udało mi się wyrwać i zaczęłam biec w stronę drzwi, kiedy ujrzałam Harry'ego. Stał wpatrzony we mnie, nie wiedziałam nawet ile widział i ile słyszał, trochę się wystraszyłam. Zauważyłam wściekłość na jego twarzy, w oczach odbijał się blask kominka, rysy stały się ostre, wzrok piorunujący. Przetarł nerwowo włosy, a ja zawołałam Zayna, który natychmiast się obrócił w naszą stronę. Jego twarz nie była już uśmiechnięta, a wyraźnie zaskoczona.

- Co tu się dzieje!? - spytał nerwowo zaciskając dłonie w pięści.

- Nic, bawiliśmy się, Zayn pocieszał mnie. - odpowiedziałam z uśmiechem, próbując ukryć strach.

- Aha. Bawiliście się. - zaakcentował.

- Tak, Willy czuje się już lepiej. - dodał Malik. 


- Ze mną jakoś nie chcesz się tak bawić! - krzyknął wściekły loczek.

Kurwa. Zaczyna się. Znowu to samo.

 
- Zayn, zostaw nas samych, proszę.

- Ale.. - próbował się nie zgodzić, ale go wyprzedziłam.

- Proszę. - dodałam.

Fuknął, otarł się lekko o mnie i szepnął... "Jakby co, to wiesz gdzie mnie szukać". Przechodząc przez drzwi uderzył lewym barkiem Harry'ego, co dziwne zignorował to wpatrując się uważnie we mnie.

- Może dlatego, że zawsze kiedy dobrze się bawię to Ty wchodzisz i psujesz wszystko!? -  krzyknęłam.

- Co!? Uważaj na to co mówisz! - warknął.

Podszedł do mnie, złapał za nadgarstki, przycisnął do kominka, które już przygasało, lecz nadal parzyło w nogi. Patrzył prosto w moje oczy, szyderczo się uśmiechając.

- Harry, boli... - syknęłam.

- Trzymał dalej, nie luzując ani milimetra, na szczęście przecierając włosy uwolnił jedną rękę, więc zaczęłam, się szarpać, lecz to był straszny błąd, ponieważ potraktował mnie siarczystym policzkiem.

- Powiedziałem, żebyś się uspokoiła! - krzyknął.


8 komentarzy:

  1. Jejku ... ^^ Ten rozdział jest taki świetny , że nie da się tego opisać xD Czekam na next *__* Normalnie już umieram z ciekawości ^__^

    Życzę WENY, której pewnie i tak masz wiele ;* ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty kocham kocham i kochami czekam na next /Światło '' )

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie <3
    ~D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowo powstały Spis opowiadań o One D . Jeżeli chcesz zdobyć nowych czytelników to, ta stronka jest dla Ciebie. Dopiero zaczynam przygodę ze spisem, więc jest większa szansa, że ktoś wejdzie właśnie na Twojego bloga ! Zapraszam serdecznie. A.Evans
    http://swiat-ukryty-w-slowach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham ten zajebisty blog nie moge sie doczekac nn

    OdpowiedzUsuń
  6. super ! czekam na next i zycze weny !! :D
    zapraszam do siebie www.niebieskookiecudo.blogspot.com
    www.very-crazy-duo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. ZAYN! ZAYN! ZAYN! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże zaczęłam czytać i juz moge napisac ze jestem w TEAM'IE ZAYNA ♥

    OdpowiedzUsuń