środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 9


"Life is always a test" 



Miłą atmosferę przerwał głośny huk. Wzdrygnęłam się na co Harry pogładził moje ramie w ramach uspokojenia. Do ciemnego pokoju wtargnęłam znajoma mi już twarz. Hm... Kto to może... Drake! Tak to był Drake. Tylko czego on chce? Popatrzyłam zdezorientowana na Harry'ego. Jego usta były mocno złączone ze sobą, oczy pociemniały, a rysy stały się ostre. Był wściekły. Tylko czemu?

- Czego chcesz Drake?! - warknął gardłowo Styles.

- Odebrać od teraz moją własność. - rzucił łobuzerski uśmieszek i pokazał na mnie.


Stałam tak przez dłuższą chwile nie wiedząc co robić. Nie jestem jego własnością. Nie ma prawa tak mówić.

- Nie waż się jej tykać! - krzyknął loczek kurczowo się mnie trzymając.

- O co tu kurwa chodzi? - wydusiłam z siebie w końcu.

- Jak to o co? Skoro oni zabili Nicka, to ja mogę zrobić to samo z Tobą, nieprawdaż? - spytał oschle.

- Co? Jak to zabili Nicka? - próbowałam ułożyć sobie wszystko w głowie - Harry, o co mu kurwa chodzi? - spytałam lustrując wściekłego Stylesa.

Moje nerwy sięgały zenitu. Co się teraz ze mną stanie? Zabierze mnie ze Sobą, czy może jednorożce przywiozą Zayna? Zaśmiałam się w duchu, lecz natychmiast wróciłam do rzeczywistości.

- O... To Ty o niczym nie wiesz? Twój kochaś Ci nie powiedział? - spytał udając smutnego, aby ośmieszyć zarówno mnie jak i Stylesa.

Zająkałam się tylko. Spojrzałam na Drake'a i niewinnie przykucnęłam. Próbowałam zachować spokój i nie wyrażać za bardzo nerwów pomimo tego, że miałam ochotę rozszarpać Harry'ego.

- Nie słuchaj go! Willy spójrz na mnie... - powiedział Harry zza moich pleców jednocześnie łapiąc za nie i ciągnąc w swoją stronę.

- Puść mnie. - warknęłam i oddaliłam się od niego.

- Ahh.. zapomniałbym. - dodał po chwili Drake łobuzersko się podśmiewając - Harry troszkę Cię hmm.. oszukał.

- Kiedy? - spytałam, mimo tego, że nie chciałam znać odpowiedzi.

Zastanawiało mnie też czemu Harry nic nie mówił, nie próbował się bronić. Po prostu usiadł i zakrył rękami twarz.

- Mała! Ocknij się. W nocy do niczego miedzy wami nie doszło. Okłamał Cię. Po prostu byłaś tak pijana, że zaczęłaś się rozbierać, a on rozebrał się po to, aby Ci uświadomić coś czego nie było.

- Ale ja... Wydawało mi się, że pamiętam to co działo się w nocy! - odpowiedziałam łamiącym się głosem.

- To tylko złudzenie z powodu narkotyków. Co pamiętasz? Pewnie tylko ten moment w którym się rozbierałaś, a resztę on Ci powiedział!

- Harry! Kurwa! Czy to prawda?!

Wstał, popatrzył się na mnie w westchnął ciężko, kiwnął twierdząco głową i przeciągnął dłonią po moim przedramieniu, ale natychmiast go odtrąciłam. Łzy mimowolnie spływały mi po policzkach, czułam wstyd. Okropny wstyd. Co ja sobie myślałam? Ktoś taki jak Harry nie potrafi kochać. Hm.. Co ja mówię! Kochać to za dużo nawet dla mnie. Myślałam, że to właśnie on jest osobą, która wyznaczy nowy, lepszy kierunek mojego życia. Liczyłam na to, że dogadamy się, że on się zmieni... dla mnie. Głupie myślenie mnie zwiodło, uczyniło mnie słabą. W tamtym momencie chciałam być mocna, a byłam niczym. Miałam nadzieję, że połączy nas wspólna, ciężka przeszłość.

- Lepiej będzie jak pójdziesz ze mną. - burknął Drake.

- Willy... Proszę, zostań. - wydusił z siebie Harry.

- Nie chce Cię znać! - krzyknęłam.

Wybiegłam na zewnątrz budynku i momentalnie oślepiło mnie słońce. Nie wiedziałam w którą stronę biec, w końcu potknęłam się i upadłam obdzierając sobie przy tym kolano. Próbowałam wstać, ale ból nie pozwalał mi na to. Zacisnęłam zęby i w końcu wstałam łapiąc się za poręcz. Obejrzałam się na wszystkie strony i dostrzegłam, że ogromne pole, które w nocy było po brzegi zaludnione teraz stało się pustynią
.Znów zaczęłam biec przed siebie, lecz ktoś zajechał mi drogę motorem. To był Drake. Ściągnął kask, a ja zaczęłam uciekać. Po upływie paru minut poczułam mocny ucisk na nadgarstkach i momentalnie ciemnowłosy pociągnął mnie w swoją stronę.

- Puść mnie. - warknęłam.

Nasze ciała stykały się, a moje oczy błądziły po niebie, żeby tylko nie spotkać się z jego.

- Posłuchaj! Nic Ci nie zrobię! Nie poradzisz sobie sama. Pomogę Ci.

Kiwnęłam lekko głową i poszłam za nim. Po niedługim czasie doszliśmy do motoru Drake'a, a on uśmiechnął się lekko siadając przy tym na swojego Triumph Thruxona. Jechaliśmy jakieś 40 minut. Słońce zaszło i nastała ciemność, a ja każdym metrem zaczynałam coraz bardziej się bać i zastanawiać czy dobrze zrobiłam. Jedyne co sprawiało mi przyjemność to wiatr, który delikatnie smagał mnie po dłoniach, a włosy targał w różne kierunki.

Kiedy dotarliśmy na duże podwórko ogarnął mnie jeszcze większy lęk przed tajemniczym "wybawicielem". Tak naprawdę mógł być kolejnym oprawcom.

- Jak Ci się podobało? - spytał lekko się podśmiewając.

- Było okej. - odparłam oschle.

- Hmm, chodźmy do środka, moi przyjaciele już na nas czekają. - odparł łapiąc mnie za nadgarstki.

- Puść... Posłuchaj, ja już Sobie pójdę. - odwróciłam się w drugą stronę i zaczęłam biec.

- Nie radzę! Przed Tobą jest drut kolczasty pod prądem! - krzyknął śmiejąc się głośno.


Odwróciłam się w jego stronę i zmierzyłam. Nie wiedziałam co mam robić. Uciekać, czy posłuchać go? To pytanie nieustannie krążyło mi po głowie.

- Skąd mam wiedzieć czy nie kłamiesz?

- Jeśli chcesz to idź i się przekonaj. Tylko wzdłuż siatki, aż będziesz daleko od domu. - parsknął.

- Czemu? - spytałam zdziwiona.

- Nie lubię zapachu spalonego mięsa. - dodał.

W tym samym momencie oboje zaczęliśmy się śmiać. Podszedł do mnie i pociągnął za sobą mówiąc: Chodź, oni bardzo się niecierpliwią.


Stanęłam w progu drzwi, a tłum ludzi skierowało na mnie swój wzrok. Drake natychmiast ich skarcił wzrokiem, a zaraz po tym rzuciła się lawina pytań. Chciałabym sobie odciąć język. Wtedy nie trzeba odpowiadać na pytania, tłumaczyć się, mówić tyle zbędnych słów, porozumiewać się. Boję się mówić. Zapomniałam, jak się mówi. Nie wiem już, kim jestem, nie wiem też, kim oni są. Zobaczyłam uśmiech na twarzy ciemnowłosego i natychmiast jeszcze bardziej się zmieszałam. Bawi go moje zakłopotanie? To czas wielkich pytań i wątpliwości. W moim życiorysie sytuacja zmienia się z minuty na minutę, bo wtedy naprawdę wiele się dzieje, chociaż niewiele robię.


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 8

"Widziałem ziejącą pustkę mrocznego świata.
Gdzie czarne planety krążą bez celu.
Gdzie krążą w przerażeniu niezauważalne.
Bez wiedzy, pożądania, imienia."



- Jesteś okropny, nienawidzę Cię! - krzyknęłam i zaczęłam głośno płakać.

Miał strasznie zdziwioną twarz, a ja powoli zsunęłam się zboku kominka na podłogę obcierając przy tym ramiona o ostre końce ozdób. Syknęłam lekko z bólu i jeszcze mocniej zaczęłam szlochać. Otarłam rękami twarz i delikatnie uniosłam wzrok. Jego oczy były skierowane w moim kierunku, pełne złości, a zarazem skruchy. Już myślałam, że pojawiły się u niego najmniejsze wyrzuty sumienia, lecz niestety się pomyliłam. Kucnął koło mnie i automatycznie jego tęczówki pociemniały z wściekłości. Złapał mnie za nadgarstek i silnie pociągnął do góry.

-Dlaczego mnie unikasz? Traktujesz mnie jak bym był jakimś potworem! - zapytał zaciskając zęby.

- Nie unikam Cię. - burknęłam.

- Przestań igrać. - powiedział, co dziwne spokojnym i opanowanym głosem. - Nie chcę, żebyś znów dostała. - dodał po chwili wahania.

- Harry, puść mnie! To moja sprawa z kim rozmawiam, po prostu bardzo lubię Zayna, świetnie się z nim bawię i dobrze rozumiem w porównaniu do Ciebie... - warknęłam.

Odsunął się o krok od mojego ciała puszczając przy tym nadgarstki i patrzył na mnie swoimi ciemnymi oczyma. Nie wiem jak opisać jego wyraz, był taki... No po prostu nie do pojęcia.

- Jeszcze zobaczymy.. - dodał przez zęby i wyszedł z salonu.

Co mogą znaczyć jego słowa? Boże, żeby tylko nie zrobił czegoś głupiego. Jest strasznie zazdrosny. Nie mogłam mu powiedzieć, że się go boję, nie wiem jak by zareagował. Lubię go, to w jaki sposób o mnie dbał, kiedy potrzebowałam pomocy było słodkie, wiedziałam, że mogę polegać na nim w każdej chwili, ale czy to wystarczy, aby utrzymać z nim dobre relacje? Może faktycznie powinnam z nim przebywać więcej czasu... Tylko nie wiem jak, skoro on zawsze jest wściekły, albo go po prostu nie ma w domu. Eh, spróbuję, ale nie obiecuję, że się uda, przecież on mnie uderzył! Z resztą, czym ja się przejmuję? Powinnam mieć go w dupie. Pytanie tylko czy potrafię? Raczej nie...





~2 godziny później~

- Willy! Jedziemy! - usłyszałam krzyk Harry'ego z drugiego pokoju.

- Gdzie? - zapytałam zdziwiona, ale nic nie odpowiedział.

Po 5 minutach wszedł do salonu, przybliżył się do mnie i przejechał palcem po końcówkach moich włosów. Czułam jego ciepły oddech na skórze, zagryzł swoje malinowe usta, przymknął zielone jak las oczy i powiedział parę dziwnych słów.

- Tam gdzie Ci obiecałem.

- Może jaśniej? - poprosiłam zirytowana. Patrzyłam głęboko w jego zielone oczy i pełne usta nie wiedząc o co chodzi, a on patrzył na mnie z ciekawością, jakby czekał na moją dalszą reakcje.

- Na nasze Drift Night. Kiedy byłaś w szpitalu  obiecałem Ci to. Pamiętasz? - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.

- Pamiętałeś? - zapytałam lekko zdziwiona, a zarazem szczęśliwa.

Uf. Czyli to tak miał udowodnić, że jest lepszy od Zayna? Oby. Ale nie powiem... Strasznie miło z jego strony, że pamiętał, myślałam, że tylko tak palnął na pocieszenie, ponieważ po ostatnim Drift Night powiedział, że nigdy więcej mnie tam nie weźmie. Możliwe, że to "ich" będzie lepsze, tak jak zapewniał w szpitalu.

- Pewnie! - odpowiedział dosyć głośno z wielkim uśmiechem uwydatniającym jego piękne dołeczki. 



- To miłe... - dodałam po chwili niezręcznej ciszy. Czułam jak do moich policzków napływa krew i nabierają czerwonego koloru. Nienawidziłam tego, to ujawniało co czuję i co myślę. 


W sumie to Harry może nie być wcale taki zły. Może wystarczy dać mu tylko szansę? Chcę tego, ale nie wiem, czy on to dobrze wykorzysta. Lubię Zayna, ale w Harrym jest coś co mnie strasznie pociąga. Może to te jego ciemne, sterczące, czasami lekko spięte chustą do tyłu włosy, lub szerokie, wytatuowane ramiona, wysoka i idealna postura oraz gładka skóra... pełne, malinowe usta, które często przegryza i zielone oczy...Ach, uwielbiam jak błyszczą kiedy patrzą na mnie.

- Willy... Przepraszam. - szepnął po chwili przybliżając się do mnie i wyrywając z zamyślenia.

Znowu czułam jego ciepły oddech na szyi, był blisko. Zbyt blisko. Pomijając fakt, że czułam się dość niekomfortowo w jego towarzystwie, to podobało mi się, ale muszę to przerwać. On ma dziewczynę, a ja godność.. umm, raczej jej resztki, które postaram się zachować.

- Nic się nie stało... - odpowiedziałam lekko oddalając się od jego torsu, który przygniatał mnie do ściany. - To ja idę się ubrać w coś ładnego i możemy jechać! - dodałam dosyć głośno i nie patrząc na jego reakcje pomknęłam na górę.

Ubrałam to, poprawiłam włosy, dodałam lekki makijaż i zeszłam na dół, gdzie Styles już na mnie czekał. Zmierzył mnie i przegryzł wargę.


- Ładnie wyglądasz, Willy. -
powiedział

- Gdzie reszta? - spytałam udając, że nie zwracam uwagi na jego komentarz. 

- Zayn i Jane pojechali na kolację do restauracji, bo dziś jest ich rocznica.

Kiedy skończył mówić zaczął się śmiać, zapewne z tego, że Zayn zabrał ją na kolację, bo przecież to takie dziwne, że kochająca para gdzieś razem wychodzi...

- A Emma? - dodałam po chwili, chociaż wahałam się trochę.

-Emmy nie ma. - powiedział i automatycznie uśmiech z twarzy zniknął.

Myślałam czy zapytać dlaczego, ale jednak się powstrzymałam, pewnie mieli swoje problemy, a ja nie chciałam się w to mieszać.

- To chodźmy. 





Jechaliśmy już z 10 minut, aż zauważyłam wielki, stary budynek. Wyglądał na całkowicie opuszczony, lecz zza niego wydobywało się światło i hałas muzyki. A więc jesteśmy na miejscu. Harry spojrzał na mnie łobuzersko się uśmiechając, następnie obrócił się i wysiadł z auta. Przeszedł na moją stronę i otworzył moje. Podał mi rekę, a ja z lekkim uśmiechem podałam mu swoją. Podeszliśmy do mrocznego budynku, było tam strasznie, pomimo tego, że jeszcze nie zapadł całkiem zmrok, coś bardziej pod 'szarówe'. On widząc to, złapał mnie za rękę, na co wzdrygnęłam się nieśmiało, lecz szłam dalej, udając, że nic się nie dzieje.
Weszliśmy do środka, prawie nic nie było widać, mimo to on silnie prowadził mnie przez korytarz, a ja słyszałam coraz to głośniejszą muzykę. W końcu stanęliśmy przed dużymi dębowymi drzwiami, Harry złapał za wielką klamkę i pociągnął w dół, popchnął je w przeciwnym kierunku i uderzyła w nas fala głośnej muzyki i światła. Nie kontrolując tego co robię ścisnęłam mocno jego rękę, a on popatrzył na mnie z góry i uśmiechnął się ukazując piękne dołeczki.

- Nie bój się. Będzie dobrze. - dodał dalej się uśmiechając. Wzdrygnęłam się lekko i odpowiedziałam niewyraźnym uśmiechem.

Weszliśmy na środek i tłum ludzi zbiegł się do nas, a Harry witał się z niektórymi. Wiele dziewczyn rzucało mu się na szyje, mierząc mnie przy tym złowrogo, więc oddaliłam się kawałek od niego, aby nie robić im tak zwanej 'konkurencji' niech nacieszą się swoim bogiem. Po jakimś czasie Harry podszedł do mnie i spytał czy nie chcę nic do picia, więc poszliśmy do baru.

- Widzę, że masz dużo fanek. - dodałam śmiejąc się.

- Hmm, większość z nich nie znam, wieszają się na szyi jak małpy. - odpowiedział i razem zaczęliśmy się śmiać. - Robią to tylko i wyłącznie dla rozgłosu.

- No tak, puste laski.

- Eh, nie ważne. Zatańczysz? - spytał pewnym głosem uśmiechając się przy tym i podając rękę.

- Jasne. - po wzięciu ostatniego łyka alkoholu zrobiłam się luźniejsza, złapałam za jego dłoń i poszliśmy w tłum. 


Złapałam go lekko za kark, a on delikatnie wsunął ręce pod moją dżinsową kamizelkę. Uśmiechnął się i przybliżył mnie do siebie, że nasze torsy stykały się ze Sobą. Leciała wolna piosenka... Dziwne. Na takiej imprezie? Hm, Harry skorzystał z okazji. W sumie to pomyliłam się co do niego. Stara się. Widzę to. Czuje się świetnie w jego ramionach i chciałabym tak zostać na zawsze. Podniosłam dłoń i delikatnie odsunęłam opadającego loczka na jego oczy, a on uśmiechnął się do mnie pokazując przy tym swoje równe, białe ząbki. W końcu piosenka się skończyła, a on przybliżył do mnie swoją twarz i podziękował.

- Harry! Już czas! - chłopak energicznie obrócił się w stronę wołającego, następnie popatrzył się na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem.

- Chodź ze mną, zobaczysz mistrza. - powiedział, a ja zaczęłam się śmiać.

- Idziesz się ścigać? - zapytałam z wielką ekscytacją.

- Tak, a co też chcesz? Nie masz ze mną szans, nie tacy próbowali. - prychnął i musnął mnie w usta.

Odskoczyłam lekko, ale on tego nawet nie zauważył, ponieważ od razu się obrócił i pobiegł do auta. Czy on właśnie mnie pocałował? Ugh, pogrywa sobie, ale nie wie o mnie wszystkiego, jeszcze się zdziwi.
Podbiegłam szybko do jego auta i powiedziałam, że też chce wziąć udział, on otrzepał się i otworzył szeroko oczy.


- Mała, masz dopiero 16 lat. Idź pobaw się lalkami. - zaśmiał się szyderczo wraz z tłumem.

Kiedy zauważył moją złowrogą minę to popatrzył  na swojego kolegę, machnął głową, a ten podjechał Bugatti Veyronem. Uśmiechnęłam się lekko do Harry'ego i wsiadłam do samochodu.

- Jeszcze zobaczymy. - burknęłam, na co on się lekko wzdrygnął.


 Stanęliśmy na stracie, popatrzyłam przez szybę na Stylesa który ewidentnie był podniecony i podekscytowany całą tą sytuacją, on również spojrzał na mnie, przegryzł wargę i zaśmiał się. Starałam się skryć strach pod powłoką pewności siebie, ale bałam się, że to wszystko na marne. 

- 3,  2,  1...START!

Niebieska flaga przeleciała nad szybą auta, a wraz tym moja noga energicznie wcisnęła gaz. Już na początku ja i Harry prowadziliśmy. Ciekawe czy uda mi się z nim wygrać. Udowodniłabym mu, że to on jeszcze powinien siedzieć w klockach, a nie ja. Właśnie poczułam, że gromadzę w sobie nieograniczone zasoby adrenaliny, cała się telepałam, uwaga mój pierwszy ostry zakręt... Udało się! Uśmiech z twarzy mi nie schodził, a przeciwnicy byli daleko w tyle, tylko jeden, bardzo ważny przeciwnik siedział mi na przodzie.


- Muszę się ciebie pozbyć. - mruknęłam.

Zgodnie z zamierzonym celem wrzuciłam bieg i dodałam gazu, nie powiem jest niesamowicie dobry... jak nie najlepszy, eh, nie miałam kierownicy w rękach od 6 miesięcy, jest ciężko, bardzo, ale spokojnie zaraz go wyprzedzę. Już prawię go mam... CO? Jak on to zrobił?! Nie!! No nie wierzę! Zajechał mi drogę i wyrzuciło mnie z pasa! Wygrał... Ugh. Jest lepszy. Niestety.

Zaraz za nim wjechałam na metę, zatrzymałam pojazd i wysiadłam z niego. Stanęłam obok i oparłam się o maskę w oczekiwaniu na Harry'ego, który dopiero wysiadał. Odepchnęłam się od samochodu i zaczęłam iść w stronę Stylesa, kiedy mnie zauważył również zaczął zmierzać w moim kierunku, po chwili zaczął biec, kiedy byliśmy już bardzo blisko złapał mnie w pasie, podniósł do góry i zaczął energicznie kręcić. Ja krzyczałam i się śmiałam, nie wiedziałam czemu tak zareagował, a wszyscy bili brawa. W końcu postawił mnie na ziemi i patrzył głęboko w moje oczy z wymalowanym uśmiechem na twarzy.

- Byłaś niesamowita! Gratuluję! - krzyknął Styles.

- To Ty byłeś niesamowity! A poza tym to przecież przegrałam... - dodałam zniesmaczona.

- To co z tego! Wjechałaś zaraz po nim, to nie lada wyczyn. - usłyszałam tylko krzyk tłumu.

- No widzisz? Mówiłem. - dodał zadowolony z siebie.

Jejku, na początku byłam zawiedziona przegraną, a teraz okropnie się cieszę! Wszyscy się cieszą, ale zaraz, zaraz... Wszyscy prócz jednej osoby.

- O proszę, proszę... Gratuluję.


Ten głos przeszył zarówno mnie jak i Harry'ego. Gwałtownie się obróciliśmy i ujrzeliśmy szyderczo uśmiechniętą Emmę. Co ona tu robiła? Cały czas to pytanie chodziło mi po głowie. Muszę się dowiedzieć o co tu chodzi. Koniecznie.

- Nie sądzisz, że to trochę ryzykowne przychodzić tu samej? - spytał wściekły Harry.

- Ale ja nie jestem sama, nie martw się. - odpowiedziała zadziornie przejeżdżając językiem po wargach.

Momentalnie podszedł do niej wysoki i przystojny chłopak lekko ją obejmując.



- Co Ty tu kurwa robisz, Jake?!
- Och, spokojnie, przyszedłem tu z moją dziewczyną. Masz z tym jakiś problem, Harry? - dodał, akcentując każde ze słów.

- Nie. - warknął ochryple. - Chodź mała, nie zwracajmy na nich uwagi. - dodał łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę roztańczonego tłumu. Bawiliśmy się całą noc, nie wiem co się tak naprawdę działo, wiem tylko, że bardzo dużo wypiłam.
~rano~ 



Obudziłam się na starym materacu, naga, przykryta jedynie kocem, a obok mnie leżał Harry, w samych bokserkach. Co tu się kurwa stało?! Nie, nie! Tylko nie to! W ogóle to co to za miejsce? Pewnie jest to jeden z pokoi w tym mrocznym budynku. Ściany były pokryte przeróżnymi napisami, pełno rysunków i przemyśleń. 
- O, wstałaś już? - usłyszałam zachrypiały głos Harry'ego.

- T..tak. - odpowiedziałam niepewnie.

Cholera. Muszę go zapytać co się stało. Muszę. A co jeśli się z nim przespałam? Byłam pijana, a on to wykorzystał!

- Harry... Dlaczego ja jestem, um... naga? - z wielką trudnością w końcu wymówiłam te słowa.

- Hahahahaha. Mnie się pytasz? - dodał kontynuując śmiech.

- No... tak. Ty też jesteś w samych bokserkach.

- To co.. już nie pamiętasz jak było nam dobrze? Jak krzyczałaś moje imię z podniecenia. - odpowiedział z uwodzicielskim uśmiechem na twarzy, lekko muskając moje ramię.

- CO?! Mój Boże, co ja zrobiłam... Byłam pijana, a Ty to wykorzystałeś! - wykrzyczałam mu prosto w twarz.


- To tylko seks.

- Czyli tylko tyle jestem dla Ciebie warta? - dodałam łamiącym się głosem.

Co on sobie kurwa wyobraża?! Nie jestem jakąś dmuchaną lalką na rozstania. Ugh. W sumie to zaczynam Sobie wszystko powoli przypominać...

- Ej! Nie mów tak! Nawet nie wiesz ile jesteś
dla mnie warta... - krzyknął i mocno mnie przytulił, a ja odwzajemniłam uścisk.

To miłe co powiedział... Eh, może on ma racje. Przecież skoro to zrobił to pewnie byłam chętna i nie tak mocno napita. Kiedy pomyślę o tych bandytach z którymi mnie matka zostawiała to niedobrze mi się robi. Tyle wycierpiałam, ale w końcu znalazłam się w ramionach osoby na której mi zależy.

- Harry... Podobało mi się? - spytałam lekko zagryzając wargę.

- Tak mi się wydaję. - odpowiedział nieśmiało się podśmiewając.

- Ja chcę to zapamiętać... - szepnęłam.

Boże, nie wierze, że to robię! Ale muszę, nie wytrzymam. Mam swoje powody, aby to zrobić, a on nie musi o niczym wiedzieć.

- Co masz na myśli? - spytał niepewnym głosem.

- Um, no, powtórzmy to. - odpowiedziałam wystraszona.

Popatrzył głęboko w moje brązowe oczy, lekko przybliżając się do mnie, a ja wplątałam palce w jego gęste, lokowane włosy, lekko je mierzwiąc. Położył mnie na plecach delikatnie przejeżdżając opuszkami palców aż do pępka. Zaczął namiętnie całować, aż w końcu zdjął moje figi, a następnie swoje bokserki.

- Na pewno tego chcesz? - spytał.

- Mhm.

Wszedł we mnie na początku delikatnie, później zaczął przyśpieszać ruchy, był niesamowity, wreszcie czułam się dobrze. Byłam w ramionach chłopaka, którego lubię, a nie starego obleśnego faceta, który mnie bił i gwałcił. O to właśnie chodziło. Mimowolnie zaczęłam wymawiać jego imię, na co on się uśmiechnął.

- Głośniej mała, głośniej. - wysapał.

Zaczęłam krzyczeć wraz z ruchem naszego ciała, poruszał się szybko, a ja wbijałam mu paznokcie w plecy, przejeżdżając po nich i zostawiając wielkie szramy. W końcu wygięłam się w łuk i opadłam na łóżko. Harry delikatnie pocałował mnie w czoło i również opadł na bok. Nasze spocone ciała stykały się, a ja uniosłam lekko rękę i położyłam na brzuchu Harry'ego, tocząc małe kółeczka kciukiem. Wzdrygnął się na to i uśmiechnął.

- Która godzina? - spytałam, aby przełamać tą niezręczną ciszę.

- Już 13 dochodzi. - odpowiedział przejeżdżając przy tym palcem po moim policzku.

- Wracamy do domu? - spytałam niepewnie.

- Ale zabawa się jeszcze nie skończyła. - mówiąc to uśmiechnął się szeroko podając mi przy tym ciuchy. - Masz, ubierz się i wyjdziemy na finał.

Złapałam ubranie i z zaciekawieniem wpatrywałam się w Harry'ego który szukał dżinsów po pomieszczeniu.
Stał na środku pokoju w samych bokserkach, a ja zachichotałam.

- Ej, kochanie, widziałaś moje spodnie? - spytał w końcu.

Czy on powiedział do mnie kochanie? Wzdrygnęłam się lekko i nie wiedziałam co odpowiedzieć, po mimo tego, że to ja schowałam mu te głupie dżinsy.

- Emm, masz głupku! - rzuciłam ubraniem w jego stronę i zaczęłam się mocno śmiać, a on złapał mnie w pół i zaczął mocno łaskotać.

- Harry, przestań! - krzyczałam przez śmiech.

- A co z tego będę miał?

- Nie powiem, ale będzie nagroda. - zachichotałam lekko.

Puścił mnie i zaczął się ubierać, a wraz z nim ja.

- To o jaki finał Ci chodziło? - zapytałam.

- Um, zobaczysz, mała. Niespodzianka. - odpowiedział przegryzając lekko malinowe usta.

wam łatwiej dodawać komentarze. :)

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 7


                                  

~2 godziny później, oczami Harry'ego.~

Ech, żeby tylko nic jej się nie stało.. I dziecku. To nie moje, ale martwię się o niego. Boże, co się ze mną dzieje!? Co ona ze mną robi? Nie poznaje sam siebie. Minęło już tyle czasu, muszę się dowiedzieć co z Willy.

- Przepraszam, wie pani może co z Willy? - zatrzymałem pielęgniarkę, która wcześniej zapisywała moje dane osobowe.

- Tak, właśnie do pana szłam.. niestety, ale mam smutne wieści. Twoja dziewczyna..

- Co z nią!? Żyje!?

- Tak, ona żyje, ale nie udało nam się uratować dziecka. Bardzo mi przykro. - odpowiedziała spuszczając głowę.

Łzy mimowolnie nagromadziły mi się do kącików oczu, lecz natychmiast je przetarłem, przecież nie mogłem pokazać słabości przez jakiegoś bachora.

- Czy mogę się z nią zobaczyć? - spytałem niepewnie.

- Tak, proszę. Sala numer 765. 


Pobiegłem jak najszybciej do windy, i wcisnąłem piętro. Byłem strasznie wystraszony... Otrzepałem się, co się ze mną dzieje?! W sumie to w ogóle nie powinienem się przejmować, ale.. Eh, znalazłem ją, więc należy do mnie! Jest moja i wróci ze mną do domu!

W końcu dotarłem. Stanąłem przed zamkniętymi drzwiami na których widniały numer 765. Przycisnąłem energicznie klamkę, pchnąłem drzwi i wbiegłem do sali. Spała. Podeszłem do łóżka, usiadłem na krzesełku obok, schyliłem się i zdjąłem włosy z oczu. Hmm, chętnie bym ją przeleciał, jest piękna. Z zamyślenia wybił mnie szept.

- To chyba jej chłopak.
- Tak bez ślubu?
- Co się dzieje z tymi nastolatkami?

Wściekłem się gdy to usłyszałem, już miałem wstać i dogadać tym wścibskim babą, ale do pokoju wpadł Zayn, razem z Jane.

- Hej i co z nią? Jak dziecko? - spytała zmartwiona blondyna.

- Hej. Jej stan jest stabilny, ale dziecko nie żyje. - dodałem.


Starałem się ukryć emocje pod parsknięciem i mało zainteresowaną miną.
Jane wybiegła z płaczem, a Mulat razem za nią.

Po jakimś czasie wrócili. Zayn poklepał mnie po ramieniu, a ja zgromiłem go spojrzeniem, po czym oddalił się o krok.

- Harry, idziemy po coś ciepłego do picia. Przynieść Ci coś? - spytała Jane.

- Tak, kawę. - odpowiedziałem.

Uh, nareszcie sobie wyszli. A te głupie baby dalej się gapią i plotkują, mam nadzieje, że się uspokoją, bo nie ręczę za siebie.

- h h h Harry? - cichym i łamiącym się głosem spytała.

Kiedy usłyszałem jej głos szybko się poderwałem, złapałem za rękę i patrzyłem w jej przymrużone oczy od światła.

- Jestem tu.

- Co z moim dzieckiem? - zapytała.


Nie wiedziałem co powiedzieć, nie obchodziło mnie ono, ale Will będzie załamana. Jakich mam użyć słów, żeby jej nie zranić? Chyba takich nie ma.

- Willy, dziecka nie dało się uratować. Przykro mi. - mówiąc to spuściłem wzrok. 


~Oczami Willy~


Mój Boże, moje dziecko. Nie ma go. Może to i lepiej? Nie będzie patrzyło na cały ten bajzel w moim życiu, ani na Harry'ego. W ogóle to on pewnie się cieszy.

- Nie udawaj smutnego. Dobrze wiem, że się cieszysz. Ja też, nie będzie chociaż cierpieć tak jak ja i nie będzie musiało Cię znać. - odpowiedziałam z ogromnym smutkiem.

Czułam jak moje serce kołacze i ciężko było mi nabrać powietrza. To przez niego się tak zachowuję. On tak na mnie działa.

-Coś Ty powiedziała!? - wrzasnął.

- To co słyszałeś. Powinnam dążyć do doskonałości, a nie zatracać się tu z wami!

- Nie podoba Ci się tu? To spierdalaj na tą melinę. Jeśli nie chcesz ze mną zostać, to proszę bardzo! To nie moja wina, że ten chuj dodał Ci coś, trzeba było się pilnować, a nie obściskiwać z pierwszym lepszym. Droga wolna... - warknął.

Złapał mnie za nadgarstek i mocno ścisnął. Jego oczy pociemniały i pokazały się ostre linie policzkowe. Przybliżył się do mojej twarzy, czuć było woń mięty, papierosów i perfum. Nagle straciłam panowanie nad Sobą, czułam się jak lalka.

- Ale ja nie chcę odchodzić, ponieważ mi się tu podoba... z Tobą. To jest w tym wszystkim najgorsze. Miałam takie głębokie plany po mimo zachowania i pracy mojej matki, jednak zawsze chciałam żyć tak jak wy... adrenalina, alkohol, prochy, wyścigi samochodowe. Poza tym nie mam gdzie pójść.

- Pracy Twojej matki? Co mam przez to rozumieć? Alkohol, prochy, adrenalina.. Wyścigi samochodowe! Jak stąd wyjdziesz pojedziemy to Drift Night, ale na nasz, bo w tedy byliśmy u Drake'a. - odpowiedział z intrygą w głosie.


- To nie jest dobry moment, żeby rozmawiać o mojej matce. Em, super, ale obiecujesz, że pojedziemy?

- Tak, obiecuję. - dodał z wielkim uśmiechem na twarzy.

Przybliżył się mocniej do mojej twarzy lekko muskając palcem mój policzek, eh, nie mogę pozwolić, żeby mnie pocałował. Muszę szybko coś wymyślić.

- Gdzie jest Emma? Od powrotu z wyścigów jej nie widziałam.

Zauważyłam lekkie zawiedzenie i przede wszystkim zdziwienie na jego twarzy w momencie oddalania się. Brawo, Willy! Genialnie.

- Nie wiem, sam się zastanawiałem. - warknął.

Z naszej rozmowy wybili nas Jane i Zayn wchodząc na salę. Strasznie się cieszę, że ich widzę. Rozwieją napiętą sytuację pomiędzy mną, a Harry'm. Jane zapytała czy pojechać po moje ciuchy do mojego domu, bo jutro rano wychodzę ze szpitala. To dziwne, straciłam dziecko, a tak szybko chcą mnie wypuścić. Tak czy inaczej zgodziłam się. Podałam numer domu, a znajomi pożegnali się i zniknęli za drzwiami. Teraz czeka mnie długa i ciężka noc razem z tymi wścibskimi babami. Nie wiem jak ja to przetrwam. Japy im się nie zamykają, ile można kłapać!? Dobra nie ważne, kładę się spać, jestem wykończona. A rano.. rano trzeba wstać. 

~paręnaście godzin później, rano.~
Ugh, kto odsłonił żaluzje? Tak dobrze mi się spało. Najchętniej to w ogóle bym się już nie chciała obudzić. Śnił mi się Zayn. Palił papierosa uśmiechając się lekko do mnie. Opowiadał różne historie, śmieszne i trochę straszne. Był miły i opiekuńczy. Cóż, marzenie. Jak to mówią: "Nie rezygnuj z marzeń. To, że coś nie dzieję się teraz, nie znaczy, że nigdy nie nastąpi." Czy jest  w tym prawda? Nie wiem.

- Wstawaj księżniczko. - przebudził mnie głos lekki i miły.

 Otworzyłam oczy i zobaczyłam w promieniach słońca uśmiechniętego Zayna. Ugh, o wilku mowa.

- Co się stało, że Harry nie przyjechał i puścił Cię samego? - zapytałam zaciekawiona.

- Spokojnie. Czeka w aucie, musiałem przyjść sam, ponieważ ważny człowiek do niego zadzwonił.

- No dobrze. Masz moje ciuchy? - spytałam.


- Tak, proszę.

Podał mi ubranie i pomógł wstać z łóżka, następnie udałam się w stronę łazienki, aby się odświeżyć. Wzięłam szybki prysznic i założyłam to, nagle usłyszałam pukanie, to był Zayn. Strasznie się niecierpliwił. 

- Już wychodzę, moment. - oznajmiłam.

- Mam nadzieję, bo miałem już dość siedzenia w aucie.

Czyli to nie Zayn tylko Harry? Tak, to jego lekko o chrypiały i seksowny głos. Na szczęście już wychodzę. Szarpnęłam za klamkę i popchnęłam drzwi, stanęłam przed nim jak wryta, nie wiedziałam co robić. Dokładnie lustrował moje ciało, co ułatwiały mu moje krótkie spodenki.

- Gdzie Zayn? - burknęłam.

- Może tak najpierw byś się przywitała? A co z tęskniłaś się za nim? Ja Ci nie pasuję? - zasypywał mnie kolejno pytaniami.

- Witaj. Tak stęskniłam. Nie, nie pasujesz. Lepiej? - odpowiedziałam sarkastycznie.

- Nie. Chodź już. - burknął.

Widać było złość, zaczerwienił się na policzkach, a jego oczy błyszczały przeraźliwie, przetarł delikatnie włosy i wskazał palcem, abym szła pierwsza. Nawet pożartować Sobie nie można, od razu wpada w szał. Co z nim nie tak?

- Nie podziękujesz za to, że znowu uratowałem Ci tyłek? - zapytał ze złością.

Obróciłam się w jego stronę, był przerażająco blisko. Nasze czoła stykały się, a policzki lekko czerwieniały. Złapał mnie za nadgarstek i bardzo mocno ścisnął.

- Dziękuję, nie trzeba było. Mogliście mnie zostawić na chodniku i nie mielibyście żadnych problemów.

- Ciężko by Ci się żyło. Bardzo ciężko. Nikogo tu nie znasz, każdy mógłby Cie wykorzystać. To jest Detroit, a nie kurwa Honolulu! Tu nie ma granic, zniknęły wiele lat temu! - wykrzyczał.

- Ale moje dziecko by żyło! - krzyknęłam, wyrwałam się z jego objęcia i rzuciłam do ucieczki. Niestety nie na długo, ponieważ w drzwiach złapał mnie Zayn.

- Ej, mała, co jest!?

- Zabierz mnie od niego! Proszę... - wypowiedziałam to łamiącym się głosem, wtuliłam się w talię Zayna, a on odprowadził mnie do auta.

- Wiedziałem, że to tak się skończy. Zaczekaj tu. - oznajmił i wszedł z powrotem do szpitala. 


~oczami Harry'ego~

Pieprzona suka! Nie dość, że ratuję jej już drugi raz dupę to jeszcze nawet nie podziękuje, a na koniec ucieka. Chuj mnie obchodzi jej pieprzony bachor, mogła się nie puszczać, to wtedy ten chłopak niczego by jej nie dosypał!

- Ej, stary daj spokój! Ona dopiero straciła dziecko, jest sama, nie zna nas. Zluzuj. - usłyszałem cichy głos Malika.

- Kurwa, ratuję jej dupę, a ona nawet nie podziękuje...

- Daj jej czas.

- Nie umiem. - warknąłem i wyszedłem w stronę auta.

Otworzyłem drzwi od samochodu, a za mną szedł Malik trzymając portfel w ręce.

- Zapnij się, mała. - burknąłem.

- Nie mów do mnie mała. - odpowiedziała krzyżując ręce na piersi.

~oczami Willy~

- Zamknij się kurwa i zapnij ten pieprzony pas! - wrzasnął patrząc się w lusterko.

Podskoczyłam lekko ze strachu, a Zayn szepnął coś na ucho Harry'emu. Wyraźnie się uspokoił. Dziwne... Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, aż wreszcie ruszyliśmy. Z zegarkiem na ręku jechaliśmy 7 minut, zajeżdżając na posesję zauważyłam za płotem Emmę. Krzyczała coś do telefonu, była strasznie zdenerwowana. Ciekawe co się stało...

Wysiadając z auta wypadł mi telefon, który zaraz podniósł Harry i podał mi bez szczególnego zainteresowania, następnie przybiegła do niego Emma i czule pocałowała w usta, on odwzajemnił to oraz ścisną mocno pośladki, ta wskoczyła mu na ręce i weszli tak do środka. Eh, jest bardzo silny. 


~godzinę później~

Ugh, wszystkich wywiało z domu, pojechali po zakupy, tylko Malik zastał, ale jest teraz w łazience i wydaje mi się, że bierze prysznic, zapewne zaraz do mnie przyjdzie.
Siedziałam przy kominku cicho nucąc melodię do 'Best Song Ever'. Bardzo ją lubiłam, ale wyszło na to, że nie tylko ja. Zayn stanął nade mną opierając się o ścianę i zaczął razem ze mną nucić. Przysiadł się obok i delikatnie oparł głowę o moje uda, patrzył wprost w moje oczy, aby wypatrzeć reakcję. Nie przeszkadzało mi to, było nam ciepło, a nie powiem, strasznie zmarzłam.

- Jak się trzymasz, mała? - zapytał smutnym głosem.

- Dobrze, muszę dać sobie radę. - odpowiedziałam.

- Eh, strasznie mi przykro, że.. no wiesz. Wiesz jaka to płeć była?

- Tak.
Miałam strasznie mały brzuszek i nic nie było widać, ewentualnie ktoś mógł pomyśleć, że przytyłam. Byłam w 17 tygodniu ciąży, a dziecko ładnie się ułożyło, więc szybciej mogli sprawdzić jaka płeć. To była dziewczynka. Mała słodka kruszynka.

- Strasznie mi przykro. Ja też zawsze chciałem mieć córkę... Przepraszam, chyba nie powinienem tego mówić.

- Nic się nie stało. Zaszłam w ciążę, dlatego, że mnie zgwałcono i tyle. Nie powinnam się przejmować.

- Zaakceptowałaś je i to jest najważniejsze. Poza tym Harry mówił coś o 3 miesiącu...

- Tak, powiedziałam mu, że jestem w 3 nie 4. Nie wiem czemu, nie wiem kogo chciałam oszukać, może myślałam, że bedzie mniej cierpieć. Nic nie czujący płód, ale przecież to i tak nowe życie..

Nie wytrzymałam. Zaczęłam strasznie płakać, wcześniej zdawałam sobie sprawę ze straty dziecka, ale teraz, kiedy wszystko do mnie dotarło... Emocje wzięły górę, coś we mnie pękło.

- Chodź do mnie, mała, wszystko będzie dobrze, zaopiekuje się Tobą. Obiecuje.

Złapał mnie lekko za nadgarstek i przyciągnął do siebie, czułam się strasznie bezpieczna. Do tego zanurzyłam się w pięknej woni wanilii, dymu papierosowego oraz perfum. Ten sam zapach, nutka wanilii nosi mnie w obłokach, jak wtedy, gdy zasłabłam...

- Jeszcze do tego.. Harry. - fuknęłam - Jest kompletnie bez uczuć. Ty jesteś inny, taki delikatny, miły... Mimo tego bad boy. Jane zapewne jest z Tobą szczęśliwa.

- Zapewne tak... - burknął - Eh, Harry już taki jest, wątpię, że się kiedykolwiek zmieni. - dodał po paru sekundach.

- Zayn, zawieź mnie do domu. Nie chce robić wam kłopotu.

- Wiesz, że nie mogę, a na pewno nie w tym stanie. Zostajesz tu ze mną i nigdy więcej nie myśl, że robisz nam.. mi kłopot, to znaczy, emm, Harry na pewno zaczął by Cię szukać, byłby wściekły, wiesz o co chodzi.

- Tak tylko zapytałam... Nie jestem jego własnością! Nie chce być.

Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie jeszcze z 10 minut, kominek zaczął przygasać, więc Zayn szybko wstał i wrzucił parę klocków drzewa. Kucnął koło mnie i przejechał palcem po policzku.

- Ej, mała, masz łaskotki? - spytał z intrygą w głosie.

- Nie. - skłamałam.

- A ja chętnie to sprawdzę. - dodał i zaczął mnie gilgotać.

Wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam biegać po całym domu szukając schronienia. Na próżno, kiedy wracałam do salonu złapał mnie w pół i upadliśmy na sofę, dalej nie przestając mnie gilgotać zaczął krzyczeć 'DJ Malik, DJ Malik w akcji!', śmiał się, a ja razem z nim. Nie mogłam już wytrzymać, znowu udało mi się wyrwać i zaczęłam biec w stronę drzwi, kiedy ujrzałam Harry'ego. Stał wpatrzony we mnie, nie wiedziałam nawet ile widział i ile słyszał, trochę się wystraszyłam. Zauważyłam wściekłość na jego twarzy, w oczach odbijał się blask kominka, rysy stały się ostre, wzrok piorunujący. Przetarł nerwowo włosy, a ja zawołałam Zayna, który natychmiast się obrócił w naszą stronę. Jego twarz nie była już uśmiechnięta, a wyraźnie zaskoczona.

- Co tu się dzieje!? - spytał nerwowo zaciskając dłonie w pięści.

- Nic, bawiliśmy się, Zayn pocieszał mnie. - odpowiedziałam z uśmiechem, próbując ukryć strach.

- Aha. Bawiliście się. - zaakcentował.

- Tak, Willy czuje się już lepiej. - dodał Malik. 


- Ze mną jakoś nie chcesz się tak bawić! - krzyknął wściekły loczek.

Kurwa. Zaczyna się. Znowu to samo.

 
- Zayn, zostaw nas samych, proszę.

- Ale.. - próbował się nie zgodzić, ale go wyprzedziłam.

- Proszę. - dodałam.

Fuknął, otarł się lekko o mnie i szepnął... "Jakby co, to wiesz gdzie mnie szukać". Przechodząc przez drzwi uderzył lewym barkiem Harry'ego, co dziwne zignorował to wpatrując się uważnie we mnie.

- Może dlatego, że zawsze kiedy dobrze się bawię to Ty wchodzisz i psujesz wszystko!? -  krzyknęłam.

- Co!? Uważaj na to co mówisz! - warknął.

Podszedł do mnie, złapał za nadgarstki, przycisnął do kominka, które już przygasało, lecz nadal parzyło w nogi. Patrzył prosto w moje oczy, szyderczo się uśmiechając.

- Harry, boli... - syknęłam.

- Trzymał dalej, nie luzując ani milimetra, na szczęście przecierając włosy uwolnił jedną rękę, więc zaczęłam, się szarpać, lecz to był straszny błąd, ponieważ potraktował mnie siarczystym policzkiem.

- Powiedziałem, żebyś się uspokoiła! - krzyknął.


czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 6



- Nic Ci nie będzie. - oznajmiła ze spokojem Jane.

- Ale, ale ja się boje, a co jeśli...

- Ej! Mała, powiedziałam, żebyś się uspokoiła.

- Ugh. Dobrze.

Żeby ona tylko wiedziała dlaczego tak się martwię. W sumie, to nie ciesze się z tego co mnie za niedługo spotka, ale cóż, matki się nie wybiera, to ona zgotowała mi taką przyszłość.

- Czemu tak bardzo się martwisz? To była mała dawka, zaraz Ci przeszło.

- Emm, nie ważne...


- Willy? - usłyszałam cichy i niepewny głos.

- Tak? - zapytałam nieśmiało.

- Czy Tobie podoba się Harry?

Zatkało mnie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. W sumie to tak, ale ma jej tak od razu powiedzieć, że tak?

- Hmm, boję się go... - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Nie dziwię się, ale widziałam jak na niego patrzysz. To nie jego wina, że taki jest.

- Jak nie jego? On po prostu chce taki być. - zapytałam dosyć zirytowana.

- Ty nic o nim.. o nas nie wiesz! - krzyknęła.

- Przepraszam, ale może jak rozjaśnisz trochę to zrozumie. O nas? To byliście kiedyś razem?

Dziwne, nigdy bym nie pomyślała, że oni byli razem, że w ogóle coś ich łączy. Zauważyłam, tylko jak dużo ze sobą rozmawiają, często przytulają, ale nie obchodziło mnie to w tedy.
 

- Moja mama miała mnie i Mike'a, a późnej związała się z okrutnym ojcem Harry'ego, który go później wyrzucił na zbity pysk. - odpowiedziała zdenerwowanym i ochrypniętym głosem.

- Dlaczego go wyrzucił!? A Ty? Czemu nie jesteś z nimi? To wy jesteście rodzeństwem?! - zapytałam dosyć zszokowana.

- Ponieważ zaczął się do mnie dobierać. Harry nas ostrzegał przed nim, ale za każdym razem dostawał od ojca, bo mama myślała, że on wymyśla i przekazywała mu to co powiedział Styles. W końcu wszystko wyszło na jaw i ten gnój zabił naszą matkę. Harry'ego wyrzucił, a mnie i Mike'a więził w piwnicy. Loczek wrócił po nas i uratował. Obiecał mi, że już nigdy mnie nie opuści.

- To okropne. Co za gnój... - dodałam zgorszona. - A gdzie jest teraz Mike?

Po tych słowach dziewczyna rozpłakała się. Ciekawe co z tego wyniknie. Strasznie mi jej szkoda, nigdy nie pomyślałabym, że Harry to jej doszywany brat. Ale kto to jest Mike? Jeszcze go nie poznałam, ale sądząc po reakcji Jane raczej nie poznam.

- Zginął w wypadku samochodowym. Harry kierował pojazdem. Przed tym zdarzeniem dało się jeszcze z nim pogadać, przygarnęliśmy Emmę i zaczęli ze Sobą chodzić, lecz on jej nie kocha, jest ze względu na to, ze chciała się zabić po tym jak pierwszy raz ją rzucił, on nie zniósłby jej śmierci...

- Mój Boże! Ja, em, jest mi strasznie przykro. Nie wiem co powiedzieć.


- To jeszcze nie wszystko...

- Kontynuuj - odpowiedziałam niepewna jej reakcji.

- Emm, po wypadku, nie można było podejść do niego. Stał się niebezpieczny i nie do wytrzymania. Od tamtej pory wszyscy trzymamy dystans. Jedynie Zayn ma na niego jakikolwiek wpływ. Zaczął gwałcić i bić dziewczyny jakie natoczyły mu się na palec, niektóre przetrzymywał w piwnicy, aż zwariowały, jedna podcięła Sobie żyły, więc przez tydzień nic nie chciał jeść, siedział w swoim pokoju, a na następny znikał bez śladu. Nienawidzi kobiet, widzi w nich tylko pociechę na jedną noc i tyle. Robił to cały czas będąc z Emmą. Poza tym wszystkim to uważaj na Emmę, jest niebezpieczna, arogancka i nie zważa na uczucia innych, tak samo jak Harry.


-
Dlaczego nienawidzi kobiet?! - zapytałam kompletnie nieświadoma tego co usłyszę. - A jego ojciec nic nie wiedział?

-
Moja matka...Emm, była szmatą. Namawiała mnie do pewnych rzeczy, chyba sama wiesz o co mi chodzi. Miałem tylko 15 lat! - Harry krzyknął łamiącym się głosem wchodzą do salonu.

-
Harry?! A, em, co Ty tutaj robisz? - zapytałam.

- Mieszkam. - burknął. - Ale Ty raczej nie, więc pakuj się, zaraz odwiozę Cię do domu.


- Nie wiedział. Wyjeżdżał na delegacje, a ona wtedy ściągała do domu klientów i na
Twoich oczach uprawiała seks nawet z nieletnimi. Czasem i w Twoim w wieku.

-
Jane, co Ty wyprawiasz?! - krzyknęłam, widząc straszny gniew w oczach Harry'ego. Był gotów wybuchnąć w każdej chwili.

- Kazała
Ci na to patrzeć. Była nimfomanką i tyle. To choroba. Pękło coś w Tobie i zgłosił to. Została zatrzymana, później ją wypuścili, lecz znowu przyprowadziła Sobie faceta, ale ten nie okazał się być taki miły jak reszta. Wyruchał, a potem zabił na Twoich oczach. Znienawidził ją, a teraz uważasz nas wszystkie za takie same. - kontynuowała swoją wypowiedź co raz to spoglądając na ściśnięte dłonie Harry'ego.

-
Zamknij się! Nie masz prawa jej tego mówić! - wrzasnął, lecz jego głos nie był szorstki i pełen grozy, ale załamany, łagodny i przerażony.

-Mój Boże.. To okropne. Co ta kobieta z
Tobą zrobiła... jeszcze później ojciec. Ja, ja nie wiem co mam teraz powiedzieć. Harry strasznie mi przykro. 



Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. To straszne, co to babsko z nim zrobiło. On się po prostu boi, boi się tego, że znów będzie cierpiał. A ja głupia mówiłam o nim takie słowa, jestem okropna!

Harry spojrzał na mnie spod byka, przeraźliwie lustrował moje ciało, aż wreszcie podszedł i przytulił, a z jego oczu wypłynęły przezroczyste, słone łzy. W końcu odsunął się, przetarł wilgotne policzki i zaczął iść w stronę sofy, usiadł i popatrzył się na Albę.

- Co on jej dodał? Pewnie tak samo jak Lily, ten pieprzony kwas...? - zapytał.

- Co?! Jaki kwas?! Nie, nie! To nie może tak być, to nie tak! - krzyczałam i machałam rękami z czego wybił mnie Harry łapiąc mocno za nadgarstki.

- Uspokój się, nic Ci nie będzie! - krzyknął patrząc przy tym prosto w moje oczy.

- Wy nie rozumiecie... Ja jestem w ciąży!

- CO?! - krzyknęli wszyscy chórem.

Wybuchnęłam płaczem, przecież to może źle skończyć się dla dziecka.

- O! To chętnie poznam tatusia! - krzyknął wściekły Harry.

Chłód i złość strasznie od niego emanowały, jego piękne zielone tęczówki pociemniały, zacisnął pięści i ruszył w stronę wyjścia.

- Harry, to nie tak jak myślisz. - próbowałam go zatrzymać.

Stanął, obrócił się w moją stronę i zlustrował dokładnie.

- A jak?! Może go tu przyprowadzisz, chętnie z nim porozmawiam!

- Harry..ale, ja nie wiem... - starałam się wydusić te słowa, ale nie potrafiłam.

Było mi wstyd, tak strasznie wstyd.

- Dziwka! - krzyknął i z powrotem ruszył w stronę dworu.

Zabolało i to bardzo. Jak mógł mi to powiedzieć? Nie wie co się stało, a w ogóle to czemu tak zareagował, reszta się cieszy, a on? Jest okropny, nie chce go znać!

Stanął na tarasie, oparł się o barierki i kopnął w doniczkę pełną bratków tłukąc ją przy tym.

Podeszłam bliżej wyjścia, powoli kładąc ręce na niebieskiej futrynie.

- On... mnie zgwałcił. - powiedziałam cicho, ale na tyle, aby mnie usłyszał.

Gdzieś w głębi miałam nadzieję, że może jednak nie usłyszą...
Odwrócił się w moją stronę, zacisnął ręce, złapał za barierki, lecz za moment puścił i podszedł do mnie i złapał za ramiona.

- Harry, boli, bardzo boli... - powiedziałam resztkami sił.

Przez całe to zamieszanie nie poczułam nawet kiedy wyszła ze mnie cała energia i mój brzuch! Bolał i to bardzo, zwijałam się z bólu, chciałam, aby to się skończyło jak najszybciej.

- Jedziemy do szpitala! I to już! - krzyknął loczek.

Złapał kluczyki, trzymając przy tym moje wiotkie ciało.

- Harry ja ją wezmę, leć odpalać auto. - dodał Zayn, lecz ten zgromił go spojrzeniem, złapał mnie w pasie i powiedział:

- Nie! Zostańcie! Zaraz Drake przyjedzie po towar. Musicie tu być.
~Oczami Harry'ego.~
Złapałem ją w pół i zaniosłem do auta. Kiedy wsiadłem do auta zauważyłem, że strasznie krwawi w okolicach intymnych. Krew płynęła strasznie szybko, nie obchodziło mnie auto, ważne, żeby wyzdrowiała.

- Harry.. Strasznie boli. - mówiła przez łzy.

Nie mogłem patrzyć jak cierpi, to straszne, gdyby nie ten pieprzony, niewyżyty gnój, Willow byłaby teraz zdrowa.

- Już jedziemy. Willy który to miesiąc? Muszę wiedzieć, żeby powiedzieć lekarzowi.... Słyszysz?!

- 3 miesiąc, Harry, 3 miesiąc. - odpowiedziała cicho.


- Aha, już dojeżdżamy, wytrzymaj!

Nagle usłyszałem straszny krzyk i płacz, przycisnąłem nogę do gazu i za 2 minuty byliśmy na miejscu. Wyciągnąłem ją z auta i wniosłem do szpitala. Krzyknąłem tylko, a kiedy pielęgniarki i lekarze zobaczyli kapiącą krew, od razu rzucili się do pomocy. Położyli ją na noszach, jeden z nich zapytał co się dzieje, a ja krótko mu objaśniłem. Zatrzymali mnie przed drzwiami i usłyszałem tylko parę słów.

- Nie może pan tam wejść! Musisz tu zostać!

- Pomożecie jej?! - zapytałem.

- Postaramy się! W którym jest miesiącu? - odpowiedziała pielęgniarka za pędzącego  lekarza, który zniknął za drzwiami.

- Emm, w trzecim! Tak w trzecim! - odpowiedziałem szybko.

- Dobrze. Pozwoli pan ze mną, ponieważ trzeba wypełnić papiery. A więc kim pan jest dla niej? - zapytała spokojnym głosem. - Mężem, chłopakiem, bratem?

- Chłopakiem. - oznajmiłem, wiem, że będzie zła, ale musiałem, bo inaczej odesłaliby mnie do domu, a ja nigdzie się nie wybieram.

- To pana dziecko? - zapytała, wychwyciłem w jej głosie niepewność, wkurzyło mnie to.

Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć.

- Nie..- postanowiłem nie kłamać, mała mogłaby być zła na mnie za to.

- Dobrze, to wszystko, proszę tu poczekać i się nie martwić.

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 5



- Na mnie? - spytał z lekkim akcentem.

- Może.

Czy ja właśnie prawie zgodziłam się z jego pytaniem? Idiotka. Eh, nie ukrywam, że strasznie mnie pociąga, jego piękne głębokie dołeczki, zielone tęczówki, loki, po których często przeciera rękami zadzierając przy tym do góry, szeroki uśmiech, tatuaże, które wypełniają go, określają jestestwo.
- Ciesze się, ze w końcu to przyznałaś... - uśmiechnął się łobuzersko z satysfakcją.

- Nie powiedziałam TAK, tylko, MOŻE, a to robi wielką różnicę. 

- I tak wiem co miałaś na myśli, kochanie.

- Nie mów tak do mnie. Nigdy.Więcej... - Zaakcentowałam specjalnie i oddzieliłam ostatnie dwa słowa.

Ugh. Zaczyna mnie denerwować jego zachowanie. Boję się, że zobaczy nas ktoś. Z resztą, tu jest tona gapiów, ale chodzi mi o Emmę. Jestem ciekawa, jakby zareagowała, wcześniej kiedy ją uderzył...ech. Dziwnie się zachowuję, nie rozumiem jej.

- Nie złość się. Mała. - mówiąc to trzymał mnie mocno za nadgarstek, sprawiało mi to ból.

Nawet nie zwrócił uwagi na to co robi. Boję się go. Patrzył się tak na mnie jeszcze chwilę i odszedł szyderczo się śmiejąc. Zaraz po tym zaczęła grać muzyka. Strasznie głośna, ale spokojna. Z mojego zamyślenia wybił mnie pewien ładny chłopak.

- Witaj koleżanko. Jestem Nick. A Ty? -  przedstawił się uśmiechając się przy tym nieśmiało.

- Willy. - odpowiedziałam oschle.

- Zatańczysz? - spytał.

- Tak. - odpowiedziałam dalej nie schodząc z tonu 'oschłej suki'.

- Proszę. - podał mi sok przy tym łapiąc za rękę.

Miał blond włosy, niebieskie oczy i jeden dołeczek. Słodki, ale nie w moim typie.

Widziałam kącikiem oka, że cały czas przygląda nam się Harry. Wracając, przejechałam delikatnie palcami po szyi docierając do karku. On był bardzo śmiały, dotknął moich pleców zjeżdżając coraz niżej, aż dotarł do pośladków mocno je przy tym ściskając, normalnie spoliczkowałabym go, ale ilość alkoholu, jaką w Sobie miałam, nie pozwalała mi na to, nie kontrolowałam w pełni Swoich ruchów, nie wiem co się ze mną działo, zaczęłam mieć mroczki przed oczami, ale czułam, że cały czas jestem przez niego obmacywana.

  Nie podobało mi się. Przybliżył się do mnie i szepną parę słów na ucho - Jesteś bardzo piękna. Mam na Ciebie ochotę. - i wpił się w moje usta. Nie wiedziałam co mam zrobić. Trochę nie za szybko? Zaczęłam się szarpać, próbowałam uciec, ale był silniejszy. Nie minęło 15 sekund, a poczułam wielki ucisk na ramieniu, który odciągnął mnie od chłopaka.

- Co Ty kurwa wyprawiasz?!

Jego wzrok był skierowany na zdezorientowanego blondyna. Czego on znowu chce?! Czyżby przemawiała przez niego zazdrość? Nie, bo niby czemu?

- Stary, spokojnie. Nie wiedziałem, że ona jest tu z Tobą!

- Bo nie jestem. Harry, daj spokój, nic się nie stało. - wymamrotałam, ale to chyba nie był dobry pomysł.



 Popatrzył na mnie groźnie, oblizał usta, ścisnął ręce w pięść i uderzył chłopaka w twarz. Jego piękne zielone oczy zmieniły się w czarne. Emanowały przez nie chłód i złość. W jego krwi zapewne płynęły nieograniczone zasoby adrenaliny.

- Jesteś...- dodał patrząc na mnie spod byka.- Jak nic się nie stało? Obmacywał Cię!

Uderzył go znowu nie odrywając wzroku ze mnie, patrzył się prosto w moje oczy, abym czuła ból jaki mu sprawia. Próbowałam hamować łzy, lecz nie potrafiłam, leciały ciurkiem mimowolnie. Mógł trzymać ręce przy Sobie. Nie zgadzałam się na to, nie mogłam się uwolnić. Był za silny, nie czułam się najlepiej, nie miałam w ogóle siły, nie wiem co się dzieje. Biłam się z własnymi myślami, z jednej strony było mi go szkoda, a z drugiej wykorzystał mnie. Idiota.

Nie wiem nawet jak Loczek dał radę pobić Nicka, skoro jest tak strasznie pijany, jeszcze trochę alkoholu i ledwo by chodził, nie wiem też ile wypił, ale raczej jest przyzwyczajony do dużych dawek alkoholu w swoim ciele.

- Nie jestem! - krzyknęłam, lecz zaraz zniżyłam ton - Harry, proszę...chyba nie czuję się najlepiej, wracajmy już, zostaw tego pieprzonego gnoja!

Zmierzył mnie, przetarł mu rekom po ramieniu, już myślałam, że puści go wolno, ale bardzo się pomyliłam. Złapał go za kark i zaczął krzyczeć.

- Widzisz ją!? Widzisz kurwa?! Nie masz prawa więcej się do niej zbliżyć, a co dopiero dotykać czy całować! Rozumiesz!?

Brak odpowiedzi. Jedynie zaśmiał się gardłowo. Leżał tak cały we krwi i ciężko oddychał, a gdzie jest kurwa Zayn?! Stoi razem z Jane daleko za tłumem, widzą to co się tutaj dzieje, tylko czemu nie pomogą?! Wszyscy stoją i się gapią, zamiast zabrać stąd tego gnoja.

- Nie słyszę! - uderzył go znów, nie ściągając swojego ciężkiego i przenikliwego wzroku ze mnie.

- T...t...tak. - w końcu odpowiedział, dławiąc się własną krwią.

- Harry... chyba jest ze mną coś nie tak, nie czuje nóg. - przerwałam im jakże ciekawą rozmowę.

Bez chwili namysłu puścił go, podszedł do mnie, czuć było od niego alkohol mieszający się z dymem papierosowym i cudownie pachnącymi perfumami. Złapał mnie w pół i wziął na ręce. Czułam się tak bardzo bezpieczna. Objęłam go w pasie i wtuliłam się w jego zbudowany tors wkładając ręce za kamizelkę. Zaniósł mnie do auta. Był zdenerwowany, bardzo zdenerwowany. Czułam jak ciężko oddycha. A w ogóle to ktoś wie, gdzie jest Emma? Nie? Ech. Dziwne.

- Harry! Co Ty robisz? - Zapytał zdyszany Zayn.

- Pomagam małej. - odpowiedział dosyć spokojnie.

Zrobiło mi się miło. Nie czułam już złości, a ciepło i spokój. Kiedy niósł mnie tak jeszcze kawałek zauważyłam nasze auto.
Zayn podbiegł szybciej i otworzył drzwi, a Harry delikatnie położył mnie na siedzeniach z tyłu. Mulat wraz z Jane usiedli z przodu, a Styles otworzył tylne drzwi i usiadł powoli, podniósł mnie i przytulił. Jechaliśmy już około 15 minut, cały czas byłam wtulona w Harry'ego, a on delikatnie głaskał mnie po głowie przejeżdżając czasem po policzku. Nagle, znów poczułam się o wiele gorzej, czułam jak wylatuje ze mnie energia.

- Ha, Harry...

- Spokojnie, jestem tu, co się dzieję? Will? Hallo! Mała!
- Zayn! Przyspiesz, ona traci przytomność! - krzyknął do Mulata, a ten przystawił nogę do gazu.

Zdążyłam usłyszeć te słowa i odpłynęłam.



~W domu~

- Jane, co się stało, gdzie są inni?

- Pojechali zawieść Harry'ego do lasu. A Ty straciłaś przytomność. Ten chłopak coś Ci dosypał.

- Czemu do lasu?

- Ma Swoje ulubione miejsce, zawsze tam odpoczywa. Jedzie wściekły, a wraca spokojny, pełen radości i wyluzowany.


- Dlaczego Harry tak zareagował? - zapytałam z zaciekawieniem w głosie.

- Nie rozumiesz? Jest zazdrosny, boi się, że ktoś może Cię skrzywdzić, a sam robi to samo. On nie szanuje żadnej kobiety, wszystkie gwałci i wykorzystuje.

Yy, zaraz, zaraz! Czy ona powiedziała, że ten chłopak mi coś dosypał? Kurwa!

- Aha? Ej, co konkretnej wsypał!?

- Nieważne, już jest dobrze.

- Jak to? Nie, powiedz mi co! Proszę.. - wypowiedziałam to łamiącym się głosem.

- Pigułkę gwałtu kochana, ale nie martw się, już jest wszystko dobrze na szczęście wsypał Ci mała ilość.

- CO!?

...



piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 4

- Słucham Cię Myszko?

Zauważyłam tylko, że Zayn wychylił się zza futryny i spojrzał na mnie. To było dziwne, jakby chciał, żebym była zazdrosna. Egh, Malik, nie pozwalaj Sobie.

- Pomyślałam, że może moglibyśmy zabrać Willy na Drift Night.

- Wiesz co? No wydaje mi się, że to dobry pomysł, ale musisz jeszcze zapytać Harry'ego o zdanie. - mówiąc to nie ściągał wzroku ze mnie.

Przenikał mnie swoimi pięknymi oczami oblizując usta. Jak mu nie wstyd? Rozmawia ze swoją dziewczyną. To podłe.

- Ok, zaraz go znajdę. - odpowiedziała i zniknęła za zasłoną.

- Zayn.. - ciężko było mi wydusić z siebie słowa, ale musiałam wiedzieć co to jest ten cholerny coś tam Night.

- Tak? Coś potrzebujesz?

Słodkie... od razu zapytał z zmartwieniem w oczach czy coś potrzebuję. Willy! Co Ty wygadujesz?! On robi to specjalnie żeby Cię zwieść... Mówiłam tak Sobie w duchu, ale miałam nadzieję, taki malutki krztąpek nadziei, że jednak na prawdę się o mnie martwi.

- Nie, chciałam się tylko zapytać... Co to jest ten cały Emm, no to Night?

- Ha ha ha ha, Drift Night? Tak nazywamy nasze wyścigi samochodowe. Bierzemy nasze najlepsze auta, alkohol, zioło i idziemy się bawić. Chociaż widzę, że Ty chyba nie lubisz takich zabaw.

No super, wypiał mnie idiota. Skąd niby miałam wiedzieć co to jest to całe Drift Night? Eh, no cóż, dopiero się uczę.

- Jest mi to obojętne. - oznajmiłam z grymasem na twarzy.


Zauważyłam, że Jane, Emma i Harry przyszli do pokoju. Harry był bardzo zainteresowany mną. Widziałam to. Lustrował moje ciało z góry na dół oblizując przy tym usta. Ugh, co jeden to gorszy...

- Słuchaj mała..Możesz z nami iść na Drift Night, tylko musisz się ubrać w coś ładnego. - powiedział Harry, poruszając zachęcająco brwiami.

Złapałam za swoją bluzkę, przetarłam ją delikatnie i westchnęłam. Chyba zauważył moje zakłopotanie, ponieważ zmierzył mnie lekko i dodał..

- Jesteś ubrana bardzo ładnie, tylko nie na Drift Night.

 Czułam jak krew napływa mi do policzków i powstają wielkie rumieńce... Popatrzył się na mnie i zaśmiał się pod nosem.

- Umm, to w co konkretniej? - zapytałam zawstydzona spoglądając głęboko w jego zielone oczy.

- Emma, przynieś coś ładnego.

- Ja?! nie będę jej dawać Swoich ciuchów.

- Nie! Ja! To ja będę decydował co i czyje ona założy, rozumiesz?!

Harry zacisnął lekko dłonie, wypuścił powietrze i zirytowanym głosem wypowiedział te słowa, a raczej... wykrzyczał.

- Masz załóż to. - Stanęła przy futrynie i rzuciła ładny, ale wyzywający komplecik.

- Okey, ale moim zdanie jest do za bardzo wyzywające. - dodałam oburzona.

- Nie kłóć się i zakładaj! Zaraz wyjeżdżamy, a tam jest łazienka! - Wykrzyczał Zayn wskazując ręka kierunek w który znajduje się dane pomieszczenie.

Udałam się tam gdzie mi kazano. Zamknęłam drzwi na klucz, aby czasem nikomu nie zamarzyło się wejść kiedy będę naga. Założyłam wybrany komplet, włosy przeczesałam palcami i zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam jeszcze kreski i wyszłam z łazienki. Delikatnie przemierzałam przez korytarz, aby nikt mnie nie usłyszał. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałam, żeby mnie widział w tym ' Pan przywódca'. Boję się go. Nie wiem do czego jest zdolny, ale po tym co widziałam wnioskuje same złe rzeczy.

- Pięknie wyglądasz. - Dodał Harry wychodząc z pokoju.

Oblizując usta podszedł do mnie, złapał za talię, przybliżył do Siebie tak, że nasze torsy stykały się. Czułam jego oddech na szyi, starałam się go odepchnąć, ale był silniejszy. Patrzył się wprost w moje oczy, próbowałam uciekać wzrokiem, ale za każdym razem kiedy to robiłam, jego kości policzkowe napinały się, a oczy z pięknych zielonych przeradzały się w głęboką czerń. Kiedy czegoś nie dostaje zaraz się złości, jak Emma z nim wytrzymuje?!

- Wycho... emm, dzimy! - dodała zatkana Jane.

Ehh, wiedziałam, że tak będzie, oby tylko Emma o niczym nie wiedziała.

- Później dokończymy - szepnął mi na ucho i odszedł ode mnie delikatnie przeciągając ręką po mojej szyi.

Patrzył na mnie jak na zdobycz. Denerwowało mnie to, a jednocześnie podniecało. Ehh, czy to takie dziwne? Jest przystojny i... jest w nim coś takie, emm... nie mogę się powstrzymać.


- Zejdź mi z drogi ślicznotko. - powiedział cichym i mało przejmującym głosem.

Egh, jak mnie to denerwuje. Zayn jest z Jane, a ja jestem zazdrosna. Chyba. Chwila! Nie jestem. Harry jest niebezpieczny, denerwujący i ma dziewczynę której nie szanuje. Co jest z nimi nie tak? A może to ze mną jest gorzej? Nie powinnam wgl. o nich myśleć. Pójdę na to całe Drift Night i wracam do domu... Jeśli można wgl. nazwać to domem. Coś na jego kształt, tyle tylko, że stoi stary i opustoszały.






Ach! Jest świetnie, wszędzie kolorowe lampki, alkohol, zioło, muzyka, auta, przede wszystkim auta, a Ci chłopcy, jej, naprawdę robią wrażenie. Strasznie dużo wypiłam, nie czuje nóg, mam nadzieje, że nikt tego nie wykorzysta. Straciłam nad Sobą kontrole, nigdy mi się to nie zdarzało, zawsze starałam się być rozważna, pomimo tego, że moją matką była dziwka. Widzę, że nadchodzi Harry, ciekawe co z tego wyniknie.

- Muszę przyznać, że jest całkiem fajnie. - powiedziałam patrząc w jego zielone oczy.

Widziałam, że one też były nieźle wstawiony. Hmm, widać było w nich stres, zimno, ból, nerwy, smutek. Wszystko tylko nie radość. Tylko czemu? Zabawa jest świetna.

- Ciesze się, że Ci się podoba.

-Taa, Em, masz może papierosa? - zapytałam nieśmiało Harry'ego.

- Jasne, ja zawsze mam. - odpowiedział uśmiechając się łobuzersko.

Wyciągnął rękę z kieszeni wraz z papierosem i włożył mi do buzi. Powtórzył czynność wkładając Sobie i odpalając zaciągnął się dymem wyglądając przy tym bardzo seksownie.

- To dobrze, bo nigdy nie wiesz kiedy najdzie Cię ochota na coś dobrego. - dodałam bardzo przeciągając ostatnie słowo.

Na to przybliżył się do mnie, złapał za biodra i mocno pociągnął mnie w swoją stronę. Dobrze wiem, że widział pożądanie w moich oczach. Starałam się to ukryć, ale nie umiałam.

- A Ty na co masz ochotę? - pytając przegryzł płatek mojego ucha.

- Na ...





wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 3


- Miło mi was poznać. Mogę wiedzieć co ja tutaj robię ?!

- Zobaczyliśmy jak leżysz na chodniku. Zemdlałaś, więc zabraliśmy Cię ze Sobą. - Oznajmił ze spokojem.

Ciekawe ile tam leżałam, to cud, że ktokolwiek zauważył mnie na tym pustkowiu...

- Mogłabym już iść do domu?

- Em, jasne, możemy Cię odwieźć, tylko powiedz gdzie mieszkasz?

- Ej, tak bez żadnego dziękuję? Uratowaliśmy Ci dupę! Niewdzięczna suka. - Oznajmiła z wściekłością Emma.

Fakt. Mogłam im chociaż podziękować, ale nie powinna tak na mnie naskakiwać, nie wiem gdzie jestem i dlaczego, a ta ma wyrzuty. Wracając, usłyszałam cichy i zachrypiały głos, który nie był zadowolony tak samo jak ja z odpowiedzi Emmy.

- Zamknij się! - Widać było wściekłość w oczach loczka. Jest taki przystojny... tylko strasznie szybko się denerwuje.

- A-Ale kochanie, nie widzisz jak ona się zachowuję? Trzeba się jej pozbyć.

Mmm, jaka milutka. Ściszonym głosem powiedziała ostatnie zdanie, lecz Harry usłyszał to i potraktował ją siarczystym policzkiem. Wystraszyłam się go, zaczął krzyczeć na nią, a jeszcze przed chwilą wydawało mi się, że są parą, ponieważ ona siedziała mu na kolanach i on ją dotykał.. Ugh, idiota. Niech się nawet do mnie nie zbliża. Bardzo się go boje. Jak on mógł uderzyć własną dziewczynę?! Jak w ogóle mógł uderzyć kobietę. To niedorzeczne, muszę się stąd jak najszybciej wydostać. Jedynie Jane wydawała się być normalna. Siedziała spokojnie na krześle i rysowała, najprawdopodobniej mnie, bo co rusz to spoglądałam na mnie... Wracając, o czym oni tak tam gadają? Pewnie obmyślają jakby się mnie tu pozbyć...
Eh, biedna Emma, siedzi i płacze, a on ma ją w dupie, nawet nie przeprosił, tylko wyszedł zapalić i o czymś rozmawia z jakimś chłopakiem. Uhuh, nowa twarz, ciekawe, może to jest ten Zayn. Miał ciemne włosy, jasno-dżinsową, luźną kurtkę z różnymi poprzyszywanymi nadrukami do tego czarne rurki, granatową beanie i papierosa. Dość interesująco wyglądał. Podobał mi się.

- Hej, mała! - zawołał ochoczo Harry- Ściągnij ten worek z głowy.

Umm, tak, czy wspomniałam, że mam na głowie wielki worek z dziurkami na oczy? Nie? No to proszę.

- Okej. - Jak dobrze. Nareszcie mogę swobodnie oddychać.

Nie, nie, nie idź Sobie Zayn, zostań chwilę, będę miała na co popatrzeć. Eh, musiałeś pójść?! Niestety znikną na drzwiami tarasowymi.

- Możesz teraz iść się przewietrzyć. Później pogadamy.
 

Ooo, Super widzę, że to Harry jest przywódcą, bo reszta nie ma nic do powiedzenia. Ale o czym chce pogadać? Chyba się boję. Wyszłam na taras i lekko zawiał wiatr, nic dziwnego zbliżał się wieczór. A właśnie która godzina? Nie ważne, idę się przewietrzyć trochę, nie czuję się najlepiej.
Wyszłam na miękki trawnik i rozkoszowałam się co jakiś czas wychodzącym słońcem spoza chmur. Zayn. Tak, to on, ściągną z siebie tą zajebistą dżinsową kamizelkę. Wyszedł zza auta, chyba czegoś szuka, był poza ogrodzeniem, podeszłam do niego i zapytałam o godzinę. Tak, brawo Will, nie ma to jak podryw na datę lub godzinę.

- Hej, widziałam Cię wcześniej na tarasie. Wiesz może która jest godzina? - zapytałam nerwowo.



Spojrzałam w jego ciemne oczy, były tak strasznie piękne, czułam ja do moich policzków napływa krew, ugh, muszę się obrócić, bo inaczej wyjdę na idiotkę.
Ma taki piękny uśmiech, nie no zaraz zwariuje.

- 16.14. To ja wniosłem Cie do samochodu, widziałaś mnie pewnie tylko przez chwilę, bo musiałem pojechać do sklepu, no wiesz na takie większe zakupy dla naszej grupki. - odpowiedział dalej trzymając wielki uśmiech na twarzy i odgarniając lekko włosy z mojej tworzy.

Miał taki delikatny dotyk. Chciałabym, żeby to trwało i trwało...



~Oczami Zayna~

Jaka ona jest piękna, ma w Sobie coś takiego, że ahh. Ale co na to Jane. Kocham ją, ale widzę, że ona się z nami męczy. Musze z nią o tym pogadać, a co do tej ślicznotki to nie odpuszczę tak łatwo. Będzie moja. Ma piękne ciemne oczy i pełne usta. Delikatnie przeciąga włosy dłońmi i oblizuje usta, mam ochotę ją pocałować, ale lepiej nie, bo jeszcze Jane lub ktoś inny zauważy. Nie chce, żeby znowu cierpiała i okaleczała się.
- Dziękuje, nie musieliście mi pomagać. - odpowiedziała dosyć zawstydzona, a na jej policzkach pokazały się duże rumieńce.

- ha ha, mała czy Ty widziałaś w jakim jesteś stanie? Pewnie nie, przecież miałaś worek na głowie, poza tym myślisz, że Harry przepuściłby taką okazje?

- Jaką okazje? O co Ci chodzi ?

- No nie licz na to, że wyjdziesz bez szwanku. Już na początku powiedział, że jesteś śliczna.

- Co?! Przecież on ma dziewczynę. No właśnie jak on mógł ją uderzyć?! Boję się go. Z resztą jego dziewczyna lepsza nie jest, chciała się mnie pozbyć. - kiedy skończyła, widziałem wyraźnie strach w jej oczach. Zapewne nie wiedziała co ją czeka.

- Posłuchaj mała, to rasowy podrywacz, bez szacunku do kobiet, zdradza Emmę cały czas to z inną, uważaj to co mówisz i jak mówisz, bo też możesz oberwać.

- To dlaczego ona dalej z nim jest?! - spytała zirytowana.

- Kocha go. Po prostu. Też mnie to dziwi, ale lepiej z nią nie zadzieraj, jest zdolna do wszystkiego.

- Nie mam zamiaru, chce się jak najszybciej stąd wydostać.

- Ej, a jeśli Ci się uda, to mógłbym Cię czasami odwiedzać i sprawdzać, czy nic Ci nie jest? Tak wiesz, czy wszystko w porządku, nic poza tym... - zapytałem wystraszony patrząc się prosto w jej piękne błyszczące oczy.

- Jasne, zapraszam.

Ale się cieszę. ZGODZIŁA SIĘ. Pierwszy krok zaliczony, mam nadzieję, że dosyć mocno zraziłem ją do Stylesa, nie chce, żeby cierpiała, nie zasłużyła na to. Z zamyślenia wyrwał mnie cichy głos Willy...

- Łap mnie... - szybko się ogarnąłem i w porę złapałem ją przez pas.

- Willy nic Ci nie jest? Jak się czujesz? Pewnie to z głodu. Nic nie jadłaś. Popatrz na mnie i posłuchaj, wezmę Cie teraz na ręce i zaniosę do środka, złap mnie za szyję.

- Dobrze, przepraszam. To już drugi raz kiedy mi pomagasz. Macie ze mną same problemy.

Czułem, że zarumieniam się do możliwych granic. Była taka słodka i niewinna.

- To nic takiego, dla mnie sama przyjemność patrzyć na Ciebie. - Upss, Malik idioto, chyba trochę za dużo powiedziałeś.

- Na prawdę? To miłe co mówisz. - zawstydziłem ją, znowu.

Nie powinienem wyskakiwać z takim tekstem, ale cóż, z tego już słynę, jeśli coś przyjdzie mi na myśl, zaraz wychodzi na światło dzienne.


~Oczami Willy~
Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Uch, jak zwykle musiał mnie nieść, ale zrobiło mi się bardzo miło, po jego słowach. Wtuliłam się w jego bluzkę i w tym samym momencie poczułam bardzo delikatny zapach wanilii, zapewne też palił, gdyż była przesiąknięta dymem papierosowym. Po jakimś czasie w końcu weszliśmy do domu i Zayn zrobił mi kanapki. Był taki opiekuńczy. Nie wiem dlaczego dziwnie, a zarazem świetnie czułam się z jego towarzystwie.

- Proszę. - usłyszałam lekki i miły głos Jane.

- Dziękuje, a co to ? - zapytałam ze zdziwieniem.

-  Ty. Narysowałam Cię kiedy byłaś nieprzytomna. Mam nadzieje, że nie jesteś zła, jak Ci się podoba? - nie dała mi nawet czasu na odpowiedź, tylko podeszła do brązowych drzwi które oddzielały kuchnię od małej spiżarki w której gramolił się Zayn.

- Kochanie? - zapytała Jane jeżdżąc palcem po niebieskiej kartce przybitej obok futryny.

Kochanie?! Ale... ugh. tak mnie ostrzegał przed Stylesem, a sam to co? Ale jestem głupia. Co ja Sobie myślałam?! Książę przyszedł i mnie uratował, będziemy żyli długo i szczęśliwie?! O nie..

...

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 2

*godzinę później, w drodze do domu*


Ugh, strasznie boli mnie głowa, co się dzieje? Will, co jest z Tobą? Z rozmyślania wybił mnie potworny trzask.  

- Nie ruszaj się - Powiedział jakiś mężczyzna, przykładając mi nóż do gardła.

- A..Ale co ja zrob..- nie dokończyłam, ponieważ poczułam straszny ucisk w żebra.

Wiedzieli jak porządnie sprawić ból. Pewnie to Ci sami którzy porwali moją matkę, Mój Boże, co ja teraz zrobię ? Jak by tu uciec ? Może kopnę go w... krocze. Tak, brawo Will za pomysłowość.

- Zamknij się suko, nie daleko pada jabłko od jabłoni.

- O co Ci chodzi ? Czego ode mnie chcecie!?

- Tak, udawaj, że nie wiesz. Ile bierzesz za loda? - Po tych słowach rzucił mną o ziemie.

Matko, że też pokusiło mnie coś, żeby wyjść do tego sklepu. Ech, przecież muszę coś jeść. Poza tym to co on powiedział? Suka? O nie, nikt nie będzie mnie tak oceniał.

- Coś Ty do mnie powiedział? Ja Suką? Nic o mnie nie wiesz, to że moja matka była panną do towarzystwa nie znaczy, że ja też taka jestem!

Zaczęłam się bardzo rzucać, lecz to był wielki błąd. Spoliczkował mnie, tak  bardzo, że łzy nagromadziły mi się w kącikach oczu, lecz nie poddawałam się, nikt nie będzie mnie nazywać suką.

- Stary, jaka ostra, nie ma co, będzie zabawa. - odpowiedział jeden z bandytów.

- Posłuchaj. mnie. pieprzona. idiotko. - oddzielając każde z wyrazów, pokazywał, jak bardzo jest wściekły, oczy z pięknej zieleni przerodziły się w czarną gorycz - Nie będziesz tak do mnie mówić rozumiesz? Jeżeli jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz to.. Zbije Cię. Rozumiesz!? 

- T..Ta..Tak. - Odpowiedziałam z przerażeniem.

- A teraz spieprzaj, niech Cie nie widzę i nie próbuj uciekać, bo inaczej pogadamy.

Jeden z nich podszedł do mnie i z zamachu kopnął mnie w brzuch. Ugh, jak boli, myślałam, że nie wytrzymam. Leżałam tak na tym chodniku chyba z dziesięć minut. Bałam się. Tak strasznie się bałam. Nagle usłyszałam jakieś krzyki, taki dosyć niski i zachrypiały głos, a zaraz po tym straciłam przytomność.




- Hej, mała, obudź się!

-C..Co ?
Gdzie ja jestem?

Bardzo się wystraszyłam, jejku, co jeszcze mogło się stać? Gdzie ja byłam, z kim i po co? Ehh... pewnie ktoś pomógł mi wstać z chodnika albo porwał, tyle tylko, że kompletnie nic nie pamiętam. Czuję taką straszną niemoc.

- Słyszysz mnie, mała?

Ugh, czemu cały czas mówi do mnie mała? Chyba trzeba wrócić do świata żywych... Um, jak on cudownie pachnie. Nutka mięty, papierosów i wody kolońskiej. Wirowałam tak w obłokach zaczarowana przez jakiś czas, niestety nie długo, ponieważ ocucił mnie lekki plask w policzek. Słyszałam, że ktoś mnie woła, ale tak strasznie podobał mi się ten stan...

- Ajć, to boli. - odpowiedziałam zirytowana.

- Przepraszam, mała. Jak masz na imię ? - spytał zielonooki.

I znowu mała. Miał takie piękne loczki, kremowy sweter z pod którego wystawał kołnierzyk w kratkę oraz czarne spodnie z dziurami na kolanach, mmm.. stylowe, do tego przewiązał Sobie chustkę na włosy, pewnie mu przeszkadzały. Wyglądał bajecznie.  Zauważyłam też liczne tatuaże na jego ciele, chodzący ideał.

- Ej, czy Ty mnie w ogóle słuchasz!? - złapał mnie strasznie mocno za nadgarstki, jego rysy stały się ostre, aż nie mogłam na to patrzeć, a tęczówki z pięknych zielonych przerodziły się w czarne, widziałam tylko czeluść.

- Emm, prze...przepraszam. Willy Glasgow. - wyjęczałam prosto w jego rozgniewane oczy.

Kiedy usłyszał moje słowa jego źrenice pomniejszyły się i z powrotem wróciły do spokojnej zieleni. Jak dobrze. Strasznie szybko się denerwuje. Wystraszyłam się go.

- A ja jestem Harry. Harry Styles. - odpowiedział dalej nerwowym głosem. - A To jest Emma, Zayn i Jane. - wskazywał po kolei palcem, a ja usiłowałam nadążyć za nim.

....



sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 1

Stałam jak wryta, nie wiedząc co się dzieje. Strach otaczał moje ciało, krzyczałam, chociaż nie wiedziałam nawet dlaczego. Tyle łez, przez jedną osobę, miał chyba na imię Henry ? Nie wiem, słyszałam to imię w oddali, ktoś wołał go, w głosie słychać było strach. Czy oni porwali moją matkę ? Tak, to ona krzyczała, tylko dlaczego ? Była cała we krwi, pobita i obnażona, chociaż to drugie nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia, gdyż była kobietą lekkich obyczajów, ach jaki wstyd... Wracając, trzymała w ręce list, niepostrzeżenie upuściła go. Kiedy już poszli, wyszłam z pod łóżka i go podniosłam, otworzyłam i zaczęłam czytać, łzy samowolnie napłynęły mi do kącików oczu, zastanawiałam się tylko co ja zrobiłam...

Droga Willy!

Posłuchaj mnie, to bardzo ważne! W moim pokoju w dużej szafie będzie stała skrzynia, otworzysz ją i wyciągniesz z niej pudełko w którym będą pieniądze, weźmiesz je i zaczniesz normalne życie, beze mnie. Postanowiłam, że zostawię Ci też.. broń. Używaj tylko wtedy, kiedy będziesz jej potrzebować. Wiem, że nigdy byś mnie nie zawiodła. Nie byłam dobrą matką, dobrze wiedziałaś gdzie pracuje, starałam się zapewnić Ci wszystko co najlepsze, mam nadzieje, że chociaż w tym się spełniłam. Wiedz, że bardzo Cię kocham, jesteś dla mnie wszystkim...Przepraszam Cię mała.

P.S. Zapomnij o tym co widziałaś, musisz się bronić, nie pozwól na to, aby Tobą pomiatali. Jesteś Willy Glasgow, moja Willy Glasgow.



I co ja miałam o tym myśleć ? Mój Boże.. Broń ? Co ja teraz zrobię, jestem sama, samiusieńka... Ona była okropną matką, zostawiała mnie na dwa czasem trzy dni z jakimiś obrzydliwymi facetami, którzy traktowali mnie jak bym była niczym, jeden z nich.. Ech, to było okropne. Kiedy przypomnę Sobie jak mnie dotykał, to zbiera mi się na wymioty, ale teraz, gdy czytam ten list, nie wiem co myśleć, chyba mi jej szkoda. Nie, nie, Will co Ty wygadujesz ?! Wiem, że nie mam serca, ale to ona mi je zabrała, to wszystko jej wina. Kiedy tak stałam ogarnął mnie chłód, dziwne, wszytko było pozamykane, ale nie przejęłam się tym mocno. Poszłam na górę uszykować się do spania.







Obudziły mnie ciepłe promienie słońca. Był piękny poranek, ptaki śpiewały, tylko ja byłam w strasznym stanie, co mogłoby to zmienić ? Może powrót matki ? Po raz pierwszy chyba tak pomyślałam. Tak, mogłaby tu być i mnie przeprosić. Ech, szkoda czasu na rozmyślanie nad tym czego nie było i nie będzie. Muszę się ogarnąć i zrobić śniadanie, od dwóch dni nie miałam nic w ustach, byłam wykończona.

Zeszłam na dół i tak jak planowałam zrobiłam Sobie śniadanie, jedyne co mogłam do niego wykorzystać to ser i jakaś szynka, trzeba koniecznie iść na zakupy. Koniecznie. Tylko jest mały problem, ponieważ dopiero co przeprowadziłyśmy się tutaj i nikogo nie znam, nawet nie wiem gdzie jest jakikolwiek sklep. Boje się, nie wiem komu mogę zaufać, przecież każdy 
może być porywaczem mamy. Jedynie pamiętam jak przez mgłę twarz Henriego, chyba tak miał na imię. Dobra, koniec użalania się nad Sobą, trzeba wziąć się w garść! Okey, założyłam to i wyszłam przed dom. Trzeba zadbać o wygląd i pokazać się z jak najlepszej strony. Cóż, błądziłam długo pomiędzy opuszczonymi uliczkami, a nagle za zakrętu wyskoczył Land Rover, uhh, jak ja uwielbiałam to auto. Jechał tak szybko, że nie zdążyłam zauważyć twarzy, może rozpoznałabym kogoś. Egh, kogo ja oszukuje.

Uf, nareszcie. Zauważyłam duży i zadbany budynek, był to sklep, dziwne jak na to ponure miejsce. Pierwsze co zrobiłam to podeszłam do sprzedawczyni i zapytałam gdzie się znajduję.

-Dzień dobry, mogłaby mi pani powiedzieć gdzie jestem ?

Tak, nie znałam nawet nazwy miejscowości do której wywiozła mnie moja matka, to okropne, ale prawdziwe. Sprzedawczyni wydawała się być zdziwiona, ale uśmiechnęła się lekko, widziałam dziwne zakłopotanie w jej oczach, ale odpowiedziała mi po krótkim czasie wpatrywania się we mnie.

- Dzień dobry, w sklepie moja droga.

Uśmiechnęłam się z niedowierzaniem w jej odpowiedź.

- Tyle to wiem, ale czy mogłaby mi pani podać nazwę miejscowości? Cokolwiek, w moim przypadku przyda się wszystko.

- Spokojnie kochana, znajdujesz się w Detroit w Stanie Michigan.

Zamurowało mnie. Co? Jak? W Detroit? Ehh... to dlatego wszędzie wieje pustką. Dowiedziałam się też, że znajduje się w dzielnicy Delray, to okropne, muszę się stąd jak najszybciej wynieść, tylko kto mi w tym pomoże ?